Zginęli, ratując Żydów podczas II wojny światowej – 30 września zostali upamiętnieni. W Opoce Dużej pod Annopolem odsłonięto tablicę poświęconą Apolonii i Piotrowi Likosom oraz ukrywanej przez nich Żydówce Izie Ler. Wydarzenie zorganizowano w ramach programu „Zawołani po imieniu” realizowanego przez Instytut Pileckiego. W ten sposób upamiętniono już 51 osób w całej Polsce.
W dzisiejszej uroczystości wzięli udział wnukowie zamordowanej rodziny. Krzysztof Likos nie ukrywa, że wydarzenia z czerwca 1943 roku rzutowały na całe życie: – Najbardziej na życie mojej matki – podkreśla. – Mamie wówczas udało się uciec. Mierzył do niej Niemiec z pistoletu. Potrafiła jeszcze w ostatnim momencie pchnąć okno i wyskoczyć z domu. Koło domu był głęboki wąwóz, w który ona wskoczyła. Doszła do brzegu rzeki Sanny, gdzie w trzcinach się ukrywała przez dwa, trzy tygodnie. Ktoś jej pomógł, dostarczył jedzenie. To wszystko zostało w niej na całe życie.
– „Zawołani po imieniu” wymagają pracy na bardzo wielu polach – mówi dr Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytutu Pileckiego. – Z jednej strony to archiwa i biblioteki, z drugiej strony zeznania i relacje świadków, które też znajdujemy chociażby w prokuraturze IPN-u. To są historie bardzo lokalne. My często musimy uzupełnić historie, które znajdujemy w dokumentacji tym, co mają do powiedzenia albo członkowie rodzin albo inni świadkowie albo mieszkańcy miejscowości, którzy te historie pamiętają.
– Słyszała, historię, że przechowywali Żydów, a później tę rodzinę wystrzelali. Uciekła tylko jedna córka, która następie zamieszkała w Annopolu i kilkanaście lat temu zmarła. Tyle wiem – mówi jedna z mieszkanek.
– Jako historyk zauważyłam, że mówi się za te rodziny i robi się to bez zastanowienia, ale też bez żadnej wiedzy – mówi Magdalena Gawin, wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu, generalny konserwator zabytków. – Potem zaczęliśmy je upamiętniać i okazało się, że każda historia jest zupełnie inna, każda jest dramatyczna. Polacy, którzy pomagali Żydom, złamali ten porządek miłosierdzia i są absolutnie wyjątkowi. Zapłacili za to najwyższą cenę. Muszę powiedzieć, że te wszystkie rodziny są do siebie bardzo podobne. To są niezwykli ludzie, bardzo kulturalni i mili, jakby trochę wycofani. Niektóre osoby, zwłaszcza dzieci, nie umiały o tym doświadczeniu mówić i dopiero po kilku spotkaniach zaczęły normalnie rozmawiać z nami.
– Żyliśmy z tym cały czas, z tym, że wcześniej nawet o tym się nie mówiło – mówi Krzysztof Likos. – To nikogo nie obchodziło. „Byli, zginęli, przepadło, a ta ich córka niech sobie jakoś radzi. Jej problem”. I właśnie to, że dzisiaj odbyła się ta uroczystość, jest wzruszające. To chwyta za serce. To jest historia, więc to młode pokolenie nawet już nie pamięta i nie wie gdzie te zdarzenia się odbywały. Takie upamiętnienie jest potrzebne.
– Nierzadko zdarza się, że tylko rodzina nosi tę historię w pamięci – mówi dr Wojciech Kozłowski. – W związku z tym niekiedy bywa to znacznie trudniejsze, aby tę pamięć przywrócić w danej miejscowości. Ale wciąż się cieszymy z tego powodu, że nawet jeśli przynosimy historię i ją przypominamy, to zawsze znajdzie się ktoś czy w urzędzie gminy czy w sołectwie, kto powie: „Rzeczywiście, była taka historia, wróćmy do niej, nawet znam jeszcze osoby, które mogą coś na ten temat powiedzieć”. I to jest jeszcze jeden istotny aspekt „Zawołanych po imieniu”. W tej chwili jesteśmy na ostatniej prostej, aby jeszcze świadków wydarzeń odnajdywać i w konsekwencji tę historię z pierwszej ręki „zabezpieczyć”. Inaczej oni odejdą i pozostaniemy sami ze swoją pamięcią.
Ciała Piotra i Apolonii zostały pochowane na cmentarzu w Annopolu, a w 1993 roku rodzina Likosów została wyróżniona tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Od dziś pamięć o tych osobach ma być żywa dzięki tablicy, która została odsłonięta przy Publicznej Szkole Podstawowej w Opoce Dużej.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. Łukasz Grabczak