Kierowcy wciąż mają w pamięci klacz galopującą w poniedziałek (11.10) po ulicach Lublina. Koń uciekł z kliniki weterynaryjnej przy ulicy Głębokiej. Stąd przez ul. Obrońców Pokoju dostał się na Lipową, Krakowskie Przedmieście, Bernardyńską. Udało się go zatrzymać opiekunce i policjantom.
CZYTAJ: Ulicami Lublina galopował koń. Zwierzę uciekło z kliniki weterynaryjnej [WIDEO]
– W takich sytuacjach powinniśmy przede wszystkim zachować spokój – mówi prof. Izabela Wilk z Katedry Hodowli i Użytkowania Koni Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Koń ma dobrze rozwinięte wszystkie zmysły, zdecydowanie lepiej niż człowiek. Jest też w stanie w takiej sytuacji ocenić ryzyko. Wystarczy po prostu odsunąć się. Nie trzeba uciekać, krzyczeć, machać rękami, odganiać tego konia. To może przynieść wręcz przeciwny efekt.
– Nie bez powodu konia nazywa się czasem uciekającym roślinożercą. Jego pierwszym odruchem w chwili poczucia zagrożenia, jest ucieczka – dodaje prof. Wilk. – Ten koń zareagował podobnie, czyli po prostu próbował uciekać. Dla koni tego typu sytuacje są niczym walka o życie. Wydaje im się, że coś bardzo złego się wydarzy. W momencie kiedy dochodzi do takiej sytuacji, nie trąbimy, nie mrugamy światłami, nie piszczymy.
Jak podkreśla prof. Wilk, gdy mamy taką możliwość i czujemy się pewnie, możemy spróbować takiego konia spokojnie pokierować w stronę ogrodzonego, bezpieczniejszego miejsca. Jeśli nie, powinniśmy zejść mu z drogi.
ElKa / opr. ToMa
Fot. i film Tomasz Spicyn