Osadzeni w Areszcie Śledczym w Lublinie uczestniczą w nowatorskim programie mediacji. Polega on na próbie porozumienia z osobami, które zostały przez nich skrzywdzone.
– To program pilotażowy, wcześniej nie było mediacji po wyroku – mówi koordynator do spraw mediacji i sprawiedliwości naprawczej Aresztu Śledczego w Lublinie, psycholog major Joanna Turowska. – Projekt jako pilotaż ma przede wszystkim sprawdzić zapotrzebowanie na ten rodzaj narzędzia, który ma ułatwić naprawę relacji między sprawcą a ofiarą – dodaje.
– Jest to mediacja po wyroku, więc mediujemy z osadzonymi, którzy już mają wyrok. Mimo wszystko chodzi o wyroki z art. 207. To jest znęcanie się psychiczne i fizyczne nad osobą bliską. Chodzi też o zadośćuczynienie, naprawienie szkody, kradzież. Są też sprawy rozwodowe, dzielimy majątek, a przede wszystkim regulujemy sprawy osadzonych co do dzieci – informuje Teresa Grzeszczuk, stały mediator sądowy przy Sądzie Okręgowym w Lublinie.
– Mediacja jest to spotkanie, w którym obydwie strony mają szansę na to, żeby wyrazić to, co czują, powiedzieć o motywach swojego postępowania i ustalić coś, co mogłoby z ich punktu widzenia poprawić relacje. Osoba, która doznała szkody, krzywdy, ma szansę powiedzieć, co czuje, jaka jest jej potrzeba, jakiego chciałaby zadośćuczynienia, czy wystarczy rozmowa, czy potrzebuje czegoś więcej. Chodzi tu o przywrócenie pewnej równowagi w relacji, jak również przywrócenie równowagi w środowisku. Tam, gdzie na przykład sprawca wraca do miejsca, gdzie żyje osoba poszkodowana – tłumaczy Joanna Turowska.
– Chciałem po prostu przeprosić rodzinę. Ciąży to na mnie, bo zostałem skazany za zabójstwo. To odebranie życia, największej wartości, jaka istnieje. Cały czas to do mnie wraca i chciałem to sobie w jakiś sposób poukładać i przeprosić rodzinę, bo na świeżo to nie zostało przyjęte – mówi jeden ze skazanych.
– Te osoby mediują z członkami rodziny. Najczęściej z żoną, czasami z matką, ojcem, rodzeństwem. W większości oskarżony przeprasza na sali sądowej pokrzywdzonych. Wtedy jednak jest najczęściej tyle emocji, że te przeprosiny są zupełnie inaczej odbierane. Natomiast po dłuższym czasie, gdy emocje już opadną, wyrok zapadł, strony zupełnie inaczej podchodzą do siebie. Wtedy pada ze strony poszkodowanej takie stwierdzenie „wie pani, on już odbywa karę, dla mnie najważniejsze jest to, mam nadzieję, że zrozumie i nie będzie tego robił ponownie”. Ma to zupełnie inną wagę – mówi Teresa Grzeszczuk.
– Od rozprawy minęło 12 lat. Tutaj w jednostce aresztu śledczego mam taką możliwość podjęcia mediacji. Skorzystałem z tego i pracujemy nad tym, żeby dojść do porozumienia – opowiada skazany. – W moim przypadku to będzie przeproszenie rodziny poprzez Skype’a. Na początku syn ofiary nie chciał przystać na mediacje. Nie był na to przygotowany. Myślę, że był to dla nich szok. Mąż ofiary wyraził na to zgodę od razu. Powiedział, że jestem skazany, mam wyrok i jak coś trzeba, to możemy się spotkać i porozmawiać.
– Część osadzonych, która wyszła z zakładu, robi ugody i z tego, co wiem, te obwarowania, którymi byli obłożeni, wypełniają. Zarówno strona pokrzywdzona, żona, jak i dzieci, bardzo są zadowolone. Zauważyłam, że gdy osadzony ma możliwość skorzystania z mediacji, wypracowania ugody z małżonką, bardzo go to pobudza do działania. Często wtedy przychodzą i pytają, jakie mogą projekty zrobić, co powinni zrobić. Też mówią dużo o swoim życiu, opowiadają o błędach, które popełnili i których w przyszłości nie chcieliby powtórzyć – dodaje Teresa Grzeszczuk.
Aktualnie, przez sytuację pandemiczną, mediacje odbywają się w sposób pośredni. Jak informują pracownicy Aresztu Śledczego w Lublinie, zainteresowanie projektem jest duże.
InYa / opr. LysA
Fot. pixabay.com