Właściciele stoków narciarskich z województwa lubelskiego są gotowi do sezonu. Czekają tylko na ujemne temperatury. Narciarzom przydadzą się grubsze portfele, bo za karnety i sprzęt z wypożyczalni trzeba będzie zapłacić więcej niż rok temu.
Orczyki odebrane, oświetlenie sprawdzone. Właściciele stoków narciarskich z województwa lubelskiego są gotowi do otwarcia wyciągów. – Wszystko jest dopięte na ostatni guzik – mówi założyciel ośrodka w Chrzanowie, Piotr Rzetelski. – Jesteśmy uzależnieni od pogody. Wszyscy wiemy, że mróz i opady śniegu to podstawa. Jesteśmy przygotowani technicznie do tego, żeby naśnieżać. Armatki są rozstawione, wszystko gotowe. Stacja czeka tylko na ujemne temperatury, które mają nadejść w przyszłym tygodniu.
Większość właścicieli stoków narciarskich z Lubelszczyzny nie poczyniło w tym roku znaczniejszych inwestycji. Kazimierz Antoń, właściciel stoku w Rąblowie, chce po prostu przeżyć ten sezon, bo dochody za ostatnie dwa lata są – delikatnie mówiąc – dalekie od oczekiwań. – Dwa lata temu zima była dość krótka i ciepła. Rok temu sezon był zawieszony przez COVID. Właściwie jestem przygotowany, że z inwestycji nie ma już tutaj nic do poprawienia. Moim celem jest spłacenie kredytów, bo pozostało ich jeszcze dość dużo – mówi Kazimierz Antoń.
Spłacić kredyty pewnie się uda, choć przedsiębiorca skarży się, że koszty utrzymania ośrodka narciarskiego zwiększyły się, tylko w ciągu ostatniego roku, o kilkadziesiąt procent. – To są trzy czynniki: paliwo, energia i gaz – wymienia Kazimierz Antoń. – Paliwo kupowałem po 6,05 zł. W porównaniu do dwóch lat wstecz to wzrost w granicach 2 zł. Dwa lata temu, w 2019 roku, podpisaliśmy umowę na energię. W tej chwili skoczyła nam w granicach 100 procent. Nie mieliśmy wyboru, teraz też podpisaliśmy umowę na dwa lata. No i gaz, który nie wiadomo, na jakim jest etapie, bo jeszcze nie mam potwierdzenia.
Większe koszty utrzymania stoków narciarskich przełożą się na wyższe ceny dla klientów. – Podwyżki są nieuniknione – przyznaje Piotr Rzetelski. – Zastanawiamy się, o ile podnieść te ceny, żeby przeżyć i funkcjonować normalnie. Już nie mówię o zarabianiu pieniędzy na dalszy rozwój, ale o przeżyciu do następnego roku. Chcielibyśmy, żeby ceny były przystępne dla ludzi, żeby nie siedzieli w domu, tylko przyjechali na narty.
Drożej będzie też w Rąblowie, a w górę pójdą nie tylko karnety. – Nie będę podnosił opłat więcej niż o 20-25 procent, jeśli chodzi o cenniki – zapowiada Kazimierz Antoń. – Dotyczy to wszystkich cenników: wypożyczalni, karnetów, noclegów. Do tej pory karnet dwugodzinny kosztował 50 zł, teraz będzie kosztować 60 zł. Trzygodzinny kosztował 60 zł, teraz będzie kosztować w granicach 70-75 zł.
Niepokój właścicieli stoków i narciarzy budzą też restrykcje covidowe i ewentualny twardy lockdown. Marcin Świderski, współwłaściciel stoku w Kazimierzu Dolnym, przypomina, że na chwilę obecną cała branża otrzymała wstępne wytyczne. – Problemy, jakie pojawiły się w tym roku, są ściśle związane z pandemią. Branża narciarska przygotowała się w tym roku lepiej do tych spraw. W tej chwili mamy wytyczne z GIS-u, czyli inspektoratu sanitarnego, który wskazał nam, jakie wymagania mamy spełnić, żeby sezon narciarski był bezpieczny. Mamy zatwierdzony regulamin. Będziemy się tego trzymać – mówi Marcin Świderski.
Minister zdrowia Adam Niedzielski twierdzi, że zamknięcie stoków nie jest na chwilę obecną brane pod uwagę. Zgodnie z obowiązującymi przepisami covidowymi na stoku narciarskim nie może przebywać więcej niż 250 osób. Do tej grupy nie zaliczają się osoby zaszczepione. Obowiązek policzenia narciarzy i snowboardzistów, a także weryfikacji statusu szczepień, spoczywa na właścicielu ośrodka lub osobie przez niego wyznaczonej.
Według długoterminowych prognoz pogody ujemne temperatury i opady śniegu mają pojawić się na Lubelszczyźnie w okresie świąteczno-noworocznym.
FiKar / opr. WM
Fot. FiKar