W jedynej w Polsce parafii neounickiej pw. Św. Nikity Męczennika w Kostomłotach w powiecie bialskim trwają przygotowania do obchodów święta Chrztu Pańskiego.
Uroczystości, które mają upamiętnić chrzest Jezusa Chrystusa, rozpoczną się 6 stycznia w zabytkowej cerkwi liturgią arcybiskupa Bazylego Wielkiego. – Następnie wierni w procesji przejdą do miejsca, gdzie poświęcona zostanie woda – mówi proboszcz parafii ks. Piotr Witkowicz. – U nas święcenie wody odbywa się przy kapliczce Chrztu Pańskiego, całkiem niedawno wybudowanej przez ks. Zbigniewa Nikoniuka. Jest bardzo ładna, ze studnią w środku, z prawdziwą wodą, która święcona jest w czasie tego święta, Święta Jordanu. Woda jest oczywiście zabierana przez parafian do domów. Służy różnego rodzaju poświęceniom. Można ją pić czy nacierać się nią. Ważne jest zanurzanie się w tej wodzie z wiarą w to, że to właśnie Pan Bóg dokonuje przemian na lepsze w życiu człowieka. Toteż ta woda ma szczególne znaczenie.
– To dla nas jedno z ważniejszych świąt. Jest specyficzne dla naszego terenu. Jest urokliwe – mówi jeden z parafian. – Poświęcona woda, którą zabieramy do domu, jest dla nas związana z kultem. Używamy jej w bardzo ważnych chwilach, na przykład w razie choroby, trudnych sytuacji czy jakichś uroczystości. Oczywiście jest też wystawiona podczas kolędy.
– Sam obrzęd jest bardzo wymowny – zaznacza ks. Piotr Witkowicz. – By dokonać poświęcenia, należy trzykrotnie, wypowiadając właściwą formułę, zanurzyć zapalone świece w tej wodzie. Później następuje dodatkowa formuła, w czasie której zanurza się krzyż. Krzyż jest specjalny, ponieważ jest pusty w środku. Kiedy zanurzamy go w wodzie, napełnia się nią. Ksiądz nalewa wodę z krzyża do naczynia. Wody z tego naczynia używa do poświęcenia na zakończenie całej ceremonii.
– Nas, unitów, jest już bardzo malutko. Takich rdzennych, chrzczonych tu, którzy tutaj szli do pierwszej komunii, zostało może z 40. Reszta to różni przyjezdni, wymieszani – mówi jeden z wiernych.
– Fakt, że Kostomłoty leżą na obszarze objętym zakazem przebywania w strefie nadgranicznej, nic nie zmienia – stwierdza ks. Piotr Witkowicz. – Od samego początku były takie wskazania, że jeżeli chodzi o celebracje liturgiczne, życie liturgiczne, duchowe, parafialne, to nie ma żadnych obostrzeń czy ograniczeń. Wystarczy tylko nadmienić, że zdąża się w takie miejsce w takim celu i nie ma z tym najmniejszego problemu.
– Mam dwoje dzieci. Jedno dziecko zostało ochrzczone w obrządku rzymskim, a drugie w unickim. Mąż jest unitą. Ja teraz też, bo zapisałam się do parafii unickiej. Przyzwyczaiłam się, śpiewam. Śpiewamy w starocerkiewnosłowiańskim – opowiada jedna z parafianek.
– Parafia świętego Męczennika Nikity jest wyjątkowa, ponieważ jest katolicką parafią, ale nie w wydaniu rzymskim – jak zazwyczaj doświadczamy tego w Polsce – tylko w wydaniu bizantyjsko-słowiańskim, to znaczy w rycie greckim, ale w języku starocerkiewnosłowiańskim – mówi ks. Piotr Witkowicz. – Jest to ryt, w którym jednocześnie sprawuje liturgię Kościół prawosławny. Jednak nasza parafia jest parafią katolicką, toteż i zwierzchnikiem jest Ojciec Święty w Rzymie. Jest ona na tyle wyjątkowa, że jest już ostatnią – ze względu na bardzo burzliwą historię, która dotknęła naszą parafię na przestrzeni kilku ostatnich wieków. Parafia powstała w 1627 roku, jednak po II wojnie światowej jest już jedyną parafią, która ocalała z parafii reerygowanych w międzywojniu przez biskupa Henryka Przeździeckiego. Reerygował on parafie katolickie obrządku wschodniego w postaci Kościoła neounickiego, Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w miejscu, gdzie car jeszcze za zaborów zlikwidował Kościół unicki.
– Uważam, że to jedni z najbardziej bogobojnych i przybliżonych do Boga ludzi. Ta nasza stara cerkiewka jest wymodlona. Jak wchodzi się do kościoła, czuć, że jest przesiąknięty modlitwą – mówi jeden z mieszkańców.
Parafia neounicka w Kostomłotach liczy około 100 wiernych. Jutrzejsze (6.01) uroczystości rozpoczną się o godzinie 11.00.
MaT / opr. WM
Fot. archiwum