Malarka Tamara Łempicka została okrzyknięta królową art déco. Okazją, by przedstawić tę wybitną artystkę jest wystawa w Muzeum Narodowym na Zamku Lubelskim.
Prace Łempickiej mają w swoich zbiorach m.in. Madonna, Barbra Streisand czy Jack Nicholson. Rekordowa cena za jej obraz wyniosła 82 miliony złotych. Jej życie natomiast to wybuchowa mieszanka romansów, nocnego życia i niezwykłego geniuszu artystycznego; Choć do tej pory nie jest jasne, co z jej biografii jest prawdą, a co autokreacją, którą uwielbiała uprawiać.
– Łempicka dużą część życia spędziła we Francji i tam ukształtował się jej dojrzały styl, ale na jej twórczość wpłynęły także częste wyjazdy za młodu do Włoch, głównie ze swoją babką – mówi dr Elżbieta Błotnicka-Mazur z Instytutu Nauk o Sztuce Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Na pewno można uznać, że ten okres był niesłychanie formacyjny dla jej zapatrywania na sztukę, dla jej ulubionych mistrzów, tych malarzy, których uważała za swoich wybrańców. To na pewno sztuka włoskiego manieryzmu, co znajdziemy w jej obrazach w postaci takich czasami nienaturalnych póz, przeskalowania postaci, tak, że postać wypełnia nam obraz w całości czy czasem jest wręcz ucięta, w takich lekko wygiętych pozach nawiązujących do figura serpentinata – to na pewno jest rys włoski.
– Łempicka, podobnie do innych artystek, najchętniej datę urodzenia przesuwała do przodu, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy uznać, że urodziła się w roku 1898, a więc rok przed swoją siostrą Adrianną, która na pewno urodziła się w Moskwie – podkreśla dr Elżbieta Błotnicka-Mazur. – Dlatego jest duże prawdopodobieństwo, że sama Tamara Łempicka urodziła się w Moskwie. Czuła się Polką, bardzo dobrze mówiła po polsku. Po zniknięciu z jej życia ojca, nią i rodzeństwem opiekowała się matka i dziadkowie ze strony matki. Matka była Polką, stąd kontakt z kulturą polską i wizyty w Warszawie. Łempicka Warszawę podawała jako swoje rodzinne miasto, ale raczej nie była to Warszawa.
– Łempicka dość wcześnie zasmakowała bankietowego życia – zaznacza dr Elżbieta Błotnicka-Mazur. – Zresztą na jednym z takich bankietów w Petersburgu poznała swojego pierwszego męża, po którym odziedziczyła nazwisko, które już sobie zostawiła mimo tego, że później jeszcze po raz drugi wyszła za mąż, ale było to nazwisko, po którym była sławna. W zasadzie jej mąż miał podobny charakter. Szybko wyjechali do Paryża, gdzie prowadzili dosyć hulaszcze życie. Tamara Łempicka szybko się zorientowała, że pewną drogą do sukcesu jest niewątpliwie popularność. Tę popularność zdobywała na różne sposoby. Niewątpliwie całe jej życie, czy przynajmniej te pierwsze dekady, to był element autokreacji – kreacji własnego wizerunku i wizerunku swojej sztuki. Myślę, że starała się, aby oba były spójne. Niewątpliwie pomagała w tym jej aparycja. Wiemy, że była bardzo piękną kobietą, do tego pewną siebie, która nie stroniła od skandali, chociaż moglibyśmy dyskutować nad tym, czy wszystko, co wiemy, rzeczywiście miało miejsce. Mówi się na przykład, że Tamara Łempicka utrzymywała kontakty seksualne zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. Tego do końca nie sprawdzimy, ale niewątpliwie była osobą kontrowersyjną, przez co znaną w kręgach wyższych sfer, które też z lubością portretowała.
– Warto podkreślić to, że niesłychanie istotną kwestią był dobór modeli, który bardzo wpływał na popularność jej malarstwa i na to, jak jej malarstwo się sprzedawało – mówi dr Elżbieta Błotnicka-Mazur. – Ten przekrój był pełny, bo portretowała czasami postacie nieznane, czasem z tzw. półświatka – mogły to być prostytutki, ale też gwiazdy kabaretu, których portretowanie też mogło przysporzyć jej popularności. Portretowała też osoby z wyższych sfer, z arystokracji, która jako warstwa społeczna była już w schyłkowym okresie. Lata 20. były dla niej okresem najbardziej chyba intensywnej pracy. Podobno zdarzało się, że pracowała nawet kilkanaście godzin na dobę, bo miała tak dużo zamówień. Na uwagę zasługują liczne akty, które malowała Łempicka. Bardzo często są to akty bezimiennych modelek, które były bardzo popularne i były chętnie kupowane przez klientów.
– Patrząc na te posklejane watki, na detale z jej życiorysu, sądzę, że na pewno była osobą, która pożądała sławy, stąd cały czas będzie powracać kwestia takiego autokreowania siebie, pokazywania siebie jako kobiety silnej, wbrew różnym konwenansom, bo jednak pamiętajmy o tym, że mimo tego że kobiety w Polsce chyba najwcześniej, na pewno najwcześniej w Europie, uzyskały różne prawa, na przykład prawa wyborcze, ale mimo wszystko te konwenanse mówiły o tym, że kobieta, zwłaszcza taka trochę z wyższych sfer, powinna być przykładną matką, żoną, a nie brylować na bankietach czy mieć kilku kochanków. To było absolutnie nieakceptowalne – zaznacza dr Elżbieta Błotnicka-Mazur. – Co ciekawe, było oczywiście akceptowalne w stosunku do panów, więc wiadomo, że to na pewno powodowało, że czasami się nad głową Tamary Łempickiej kłębiły różnego rodzaju ciemne chmury i niezbyt pozytywne opinie, zwłaszcza w relacjach tych pań, które mogły jej tego zwyczajnie zazdrościć. Myślę, że najlepszym przykładem takiej autokreacji artystycznej jest bardzo słynny portret Łempickiej w zielonym bugatti, który pokazuje ją jako przełamującą pewne stereotypy. Ona wchodzi w taką męską rolę kierowcy bardzo szybkiego samochodu. Dodajmy, że tego zielonego bugatti nigdy nie miała, chociaż zapewne bardzo chciała. Wiemy, że miała niewielkie, żółte renault. Ten autoportret jest też chyba taką kwintesencją jej osobowości jako kobiety szybkiej i nowoczesnej.
Obrazy artystki kosztują miliony dolarów – w 2020 roku jeden z obrazów Tamary Łempickiej został sprzedany za kilkanaście milionów. – To efekt umiejętności łączenia tradycji z nowoczesnością – mówi dr Elżbieta Błotnicka-Mazur. – To były obrazy, które mogły się podobać szerokiemu gronu odbiorców i myślę, że tak też jest dzisiaj. Taka skrajna awangarda nie podobała się każdemu, natomiast tutaj było to malarstwo z jednej strony dosyć nowoczesne, więc mogły się podobać społeczeństwu burżuazyjnemu, które aspirowało do tego, żeby być postrzegane jako nowoczesne. Z drugiej strony ten szacunek do tradycji, odwołanie do malarstwa dawnego, a przez to pewna dekoracyjność tego malarstwa, ład, harmonia, precyzja rysunku dawało taki konglomerat obrazu, który był akceptowalny dla szerokiego odbiorcy, a z drugiej strony nowoczesny. Żywa kolorystyka, operowanie często jednolitą płaską plamą barwną czystych kolorów to rzeczy, które ujmowały publiczność w latach 20. i 30. Myślę, że również podobają się teraz. Te parametry dają nam sukces, który – warto podkreślić – Tamara Łempicka odniosła za życia.
Wystawę „Tamara Łempicka – kobieta w podróży” będzie można oglądać od 18 marca w Muzeum Narodowym w Lublinie. W wernisażu będzie prawdopodobnie uczestniczyć praprawnuczka malarki. Na ekspozycji znajdzie się blisko 30 prac artystki, a także jej przedmioty osobiste.
EwKa/ opr. DySzcz
Fot. zamek-lublin.pl