Mieszkanka Kijowa: przed wybuchami chowamy się w wannie i robimy koktajle Mołotowa

mid epa09785995 2022 02 26 132653

– Śpimy w korytarzu obok łazienki, słysząc wybuchy chowamy się w wannie, a w chwilach spokoju robimy koktajle Mołotowa – opowiada PAP w sobotę mieszkanka atakowanego przez Rosjan Kijowa, Iryna Prokofiewa.

Podczas porannego ostrzału stolicy Ukrainy rosyjska rakieta manewrująca trafiła w ponad 20-piętrowy blok przy Prospekcie Łobanowskiego. – Tam gdzie był pokój dziecięcy, została dziura – relacjonowała mediom mieszkanka 21. piętra trafionego budynku.

CZYTAJ: Rozpoczęły się walki na ulicach Kijowa [AKTUALIZACJA]

30-letnia Iryna, z którą rozmawiała PAP, mieszka w okolicy zniszczonego domu. – To była kolejna, trudna noc w naszym życiu – mówi w rozmowie telefonicznej.

– Przez całą noc w naszej dzielnicy było bardzo głośno, było strasznie. Około godziny 3. atakowana była jednostka wojskowa przy stacji metra Berestejska. Widzieliśmy ogień, słyszeliśmy strzały, wszystko się trzęsło, dzwoniły szyby w oknach… ta noc była bardzo ciężka – powiedziała.

CZYTAJ: „Tam gdzie był pokój dziecięcy, została dziura”. Rosyjska rakieta trafiła w blok mieszkalny w Kijowie [ZDJĘCIA, WIDEO]

Iryna z mężem nocuje we własnym mieszkaniu. Tłumaczy, że to dlatego, że w pobliżu nie ma porządnego schronu. – Śpimy z mężem po kolei, w korytarzu przy łazience. To najbezpieczniejsze miejsce. Jak lecą bomby, to wchodzimy do wanny, która może nas ochronić przed falą uderzeniową albo odłamkami. Nasi przyjaciele z Doniecka, którzy byli tam w gorącym okresie w 2014 roku, właśnie tak robili. Trzeba schować się w wannie i jeszcze obłożyć się poduszkami – powiedziała.

CZYTAJ: Walki na ulicach Kijowa i Sum. Rosjanie ostrzeliwują z okrętów wojennych ukraińskie miasta

Przyznaje, że jak każdy człowiek, na dźwięk eksplozji i strzałów odczuwa strach. – Z jednej strony odczuwamy strach, a z drugiej ogromną złość. Zdecydowaliśmy z mężem, że nie opuścimy miasta, choć mieliśmy możliwość wyjazdu. Zostaliśmy, bo trzeba pomagać wolontariuszom i – jak trzeba – także własnymi rękami. Jak będzie potrzeba, to nie wystraszymy się i partyzantki” – oświadczyła.

Pytana o stosunek do Rosjan, którzy atakują jej kraj, Iryna mówi: – Widzę nagrania z rosyjskimi jeńcami. Patrzę na tych rosyjskich żołnierzy i rozumiem, że oni mają po 20 lat. Oni się trzęsą, oni się boją. Nasi ich nie biją, tylko na nich krzyczą, pytają, po co tutaj przyszliście? Widzę to dziecko w mundurze i mi go szkoda. Oglądam inne nagrania i rozumiem, że są oni mięsem armatnim, wysłanym przez Rosję na pierwszą linię frontu” – powiedziała.

Kobieta jest przekonana, że jej kraj w końcu wygra wojnę z o wiele silniejszym przeciwnikiem. – Ludzie są zmobilizowani, pomagają sobie wzajemnie, jednoczą się. Nasi przyjaciele w różnych punktach Kijowa robią koktajle Mołotowa. My z mężem też je robimy. Nie oddamy Ukrainy ruskim, będziemy się bili do ostatniego – zapewniła Iryna.

W piątek (25.02) ukraińskie ministerstwo spraw wewnętrznych opublikowało na swoim oficjalnym profilu na Facebooku instrukcję sporządzania butelek zapalających, tzw. koktajli Mołotowa.  

Jak przypominają ukraińskie media, w najnowszej historii Ukrainy koktajl Mołotowa był wykorzystywany przez demonstrantów w starciach z wojskiem podczas prounijnych protestów z 2014 roku znanych pod nazwą Euromajdanu.

RL / PAP / opr. ToMa

Fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Exit mobile version