– Wszyscy, którzy chcieli wyjechać z Charkowa, już to zrobili. 80 proc. mieszkańców opuściło miasto – relacjonował w niedzielę (20.03) przebywający w Charkowie reporter PAP Andrzej Lange. – Rosjanie nie są w stanie przełamać ukraińskiej obrony i wejść do miasta, dlatego nieustannie ostrzeliwują je rakietami – mówił.
– W mieście jest zupełnie pusto, ulice są zniszczone, a wiele budynków administracyjnych i wojskowych zbombardowanych – przekazał rozmówca PAP. – Zginęło tu naprawdę wielu ludzi – kontynuował.
Na pytanie, jak wygląda życie pozostałej w Charkowie ludności, Lange odpowiedział, że wciąż działa część sklepów, choć jest ich niewiele. – Można tam płacić jedynie gotówką, żadne karty płatnicze nie działają, banki są zamknięte – opowiadał.
– Prężnie działa pomoc humanitarna, między innymi Czerwony Krzyż. Wolontariusze zaopatrują pozostałych w mieście mieszkańców w żywność i wodę. Z tą ostatnią jest trudno, gdyż w części dzielnic nie ma jej już w kranach – opisywał.
Reporter PAP pytany o możliwość ewakuacji z miasta, powiedział, że do Charkowa wciąż można bez problemu wjechać, lub z niego wyjechać, ponieważ miasto nie jest jeszcze całkowicie oblężone. – Rosjanie okupują jedynie północną część miasta, skąd przybyli. Od południa wciąż działa komunikacja, np. wjeżdża pomoc humanitarna – mówił.
– Jeszcze kilka dni temu z miejskiego dworca odjeżdżały pociągi w kierunku Kijowa czy Lwowa. Wydaje mi się, że z miasta kursuje teraz jedno połączenie dziennie – powiedział Lange, tłumacząc, że mieszkańcy w dużej mierze udają się na zachód kraju oraz za granicę, głównie do Polski.
– Od 18.00 do 6.00 rano w mieście obowiązuje godzina policyjna. Jest ona surowo przestrzegana, a ci, którzy się do niej nie stosują, muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami. W najgorszym wypadku można zostać uznany za wrogiego dywersanta, a ukraiński patrol może wówczas użyć broni – ostrzegał. – Nie można się im dziwić, wszak dywersantów jest ponoć dużo w Charkowie – dodał.
Od początku ataku Rosji na Ukrainę, 24 lutego, położony na północnym wschodzie Charków, drugie pod względem wielkości miasto Ukrainy, znajduje się pod nieustannym ostrzałem wroga.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP / DSNS /Główna Dyrekcja Państwowego Pogotowia Ratunkowego Ukrainy