– Około 18.00 było bombardowanie, na własne oczy widziałem wybuchy, a teraz w mieście Czuhujew (30 km od Charkowa) jest wielki pożar – przekazał trener lekkoatletyczny, Wladimir Bubnow. Anna, wolontariuszka w domu dziecka w Charkowie poprosiła o modlitwę, bo trwa atak na miasto.
– W rejonie, w którym mieszkam, widać z okna miasto Czuhujew – oddalone o 30 kilometrów od Charkowa. Tam jest wojskowe lotnisko i akademia wojskowa. Około godziny 18.00 było bombardowanie. Widziałem na własne oczy wybuchy, teraz jest tam kolosalny pożar – wskazał Bubnow.
CZYTAJ: Wołodymyr Zełenski: ataki na Charków to państwowy terroryzm popełniony przez Rosję
Jak przekazał, w dzień Rosjanie próbowali trafić w szpital, a zniszczony został blok mieszkalny. Zginęło 8 osób, a ponad 30 zostało rannych.
CZYTAJ: 10 zabitych, ponad 35 rannych w ostrzałach Charkowa
CZYTAJ: Rosjanie ostrzelali centrum Charkowa, wielki wybuch na głównym placu [AKTUALIZACJA]
– W rejonie mieszkalnym Saltowka zostało zbombardowane wyrzutnią rakietową Grad kilka budynków. Rano natomiast dwie bomby trafiły w Urząd Wojewódzki. Jedna spadła przed samym budynkiem, a druga uderzyła w dach – opowiedział.
Niektóre sklepy w Charkowie są otwarte. W piekarni upieczono chleb, ale nie ma go kto rozwozić. Ten, kto mieszka obok, podchodzi i bierze go za darmo. Ci, którzy szukają schronienia w metrze, mają tam do dyspozycji sklepiki-kioski z najprostszymi produktami np. wodą, sokami, pieczywem.
– Niewiele osób może wyjechać z Charkowa, codziennie natomiast jest jeden pociąg do Lwowa. Mamy godzinę policyjną od godz. 15.00 do 6.00 rano – przekazał trener.
Wyjaśnił, że on mieszka w bloku 9-piętrowym, który znajduje się daleko od centrum miasta.
– Kiedy w Czuhujewie coś wybuchło, to mój blok się trząsł. Na razie chowam się w domu, nigdzie nie wychodzę. Chociaż 10 kilometrów ode mnie jest lotnisko międzynarodowe, ale nie jest ono ostrzeliwane. Prawdopodobnie jest Rosjanom potrzebne. Nic tam się nie dzieje. Mam światło i wodę. Jednak w Saltowce pocisk trafił w rurę ogrzewania i w elektrownię. Ponoć elektrownia została w jakiś sposób naprawiona. Dzisiaj śpię ubrany i gotowy do ewentualnej ewakuacji. Poprzedniej nocy było spokojniej – zrelacjonował szkoleniowiec.
Ania, wolontariuszka w domu dla samotnych matek z dziećmi w Charkowie, przekazała, że w mieście nie jest bezpiecznie.
– Charków jest dziś atakowany przez rosyjskich bojowników. Rano wysadzili budynek administracji miejskiej. Proszę o modlitwę. Nie jest bezpiecznie – powiedziała.
Kontakt z Charkowem ma trener skoku o tyczce Wiaczesław Kaliniczenko. Od lat mieszkający w Polsce szkoleniowiec, który trenował m.in. Monikę Pyrek, Piotra Liska czy Pawła Wojciechowskiego, przekazał m.in. informację o 19-letnim chłopaku, synu jego znajomej, byłej sprinterki biegającej 100 i 200 m Oksany Guskovej.
– On jest sam w domu. Budynek, który stał obok, ostrzelano. 8 osób zginęło. Przed chwilą moja żona rozmawiała z mamą tego chłopaka. On nie ma co jeść. Dwa pierogi wydają dziennie. Jest jeden sklep otwarty, ale już tam ograniczono przydział, bo jeden ma pieniądze i bierze wszystko, a drugi nie mógłby nawet kupić chleba – powiedział Kaliniczenko.
Guskova 10 dni temu wyjechała z młodszym synem do Hiszpanii, a starszy nie mógł opuścić Ukrainy ze względu na mobilizację.
– Tam dzieją się straszne rzeczy. Rosjanie strzelają do cywilnych obiektów, bombardują je. Trzeba o tym mówić. Świat nie może milczeć – powiedział Kaliniczenko.
PAP / RL / opr. AKos
Fot. PAP/EPA/SERGEY KOZLOV