– Ukraińcy celowo nie usuwają zniszczonego sprzętu rosyjskiego na obrzeżach Charkowa, żeby pokazać rosyjskim napastnikom, co ich czeka – mówi Andrzej Lange, fotoreporter PAP przebywający w tym ukraińskim mieście.
Dziennikarz zwrócił uwagę na mobilizację pozostających w Charkowie mieszkańców.
– Mężczyźni, których spotkałem, mówili o tym, że wywieźli z miasta swoje rodziny, a sami zostali, by walczyć o swoją ziemię. Spotkałem milionera, który stoi ramię w ramię z innymi obrońcami miasta. Status społeczny nie ma znaczenia, ta wojna naprawdę zjednoczyła naród ukraiński, który razem daje odpór wrogowi – relacjonował.
Lange wskazał, że najbardziej zniszczoną częścią miasta są dzielnice północne. – To najbardziej ostrzeliwany region. Bloki są tam wypalone, opustoszałe, ludzi prawie nie widać – jedynie osoby plądrujące sklepy. Wojsko bardzo dokładnie podchodzi do kontroli na ulicach, zwłaszcza w tych dzielnicach. Kontroluje wszystkich. Każdy dziennikarz bez akredytacji ministerstwa obrony jest automatycznie cofany – poinformował.
Wysłannik PAP odwiedził też stację metra Plac Konstytucji w centrum Charkowa. Od wybuchu wojny mieszka tam około 500 osób, które ze względu na regularny ostrzał ze strony sił rosyjskich musiały opuścić swoje domy.
– Na stacji ustawiono pociągi, niektórzy śpią w nich, inni w rozbitych w pobliżu namiotach – powiedział fotoreporter.
Jak relacjonował, Ukraińcy bardzo rygorystycznie przestrzegają godziny policyjnej, obowiązującej w mieście od 18.00 do 6.00. – Przez pozostałą część dnia te nieliczne osoby, które zostały, wychodzą normalnie, wyprowadzają psy, spotykają się ze znajomymi. Nie przestały również działać usługi komunalne: po ulicach jeżdżą śmieciarki, tak jakby wojny nie było – mówił.
– Sklepów i aptek działa mało. Są duże kolejki, jednak bardzo sprawnie działa pomoc humanitarna. Każdy, kto ma samochód, spełnia dwie funkcje: dowożenie jedzenia oraz pomocy w obronie miasta, której podejmują się wszyscy mężczyźni, jacy zostali – dodał.
– Nastroje są niesamowite, Ukraińcy mają naprawdę wysokie morale. I to, myślę, się nie zmieni – ocenił.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP/Andrzej Lange