Poligon w Jaworowie to rozległy teren, gdzie przed wojną był poligon kawalerii polskiej. Moim zdaniem ośmioma rakietami nie da się wyeliminować tego obiektu z użycia – powiedział Artur Żak, dziennikarz Kuriera Galicyjskiego, który w Jaworowie pracował jako tłumacz do grudnia ub.r.
Poligon w Jaworowie to największy poligon w Europie, ze sporą ilością strzelnic i punktów szkoleniowych, a samo Międzynarodowe Centrum Pokoju i Bezpieczeństwa jest obiektem wojskowym o ograniczonym dostępie, ale dobrze znanym nawet na mapach Googla – podkreślił Żak. Dodał, że od lat 90 – tych w tym obiekcie odbywały się szkolenia wojsk, które wyjeżdżały na misje pokojowe.
„Z nieoficjalnych informacji wiem, że tuż praktycznie przed wejściem Rosjan do Ukrainy wszystkie kontyngenty wojskowe, grupy instruktorów zostały wycofane z Jaworowa na teren Polski lub wróciły do swoich krajów. Na czas ataku nikogo z zagranicznych szkoleniowców miało tam nie być” – przekazał.
„Dziś wiemy, że w kierunku Jaworowa odpalono 30 rakiet z basenu Morza Czarnego, 22 rakiety udało się przejąć ukraińskiej obronie przeciwlotniczej, niestety 8 weszło w cel, czyli trafiło w Międzynarodowe Centrum Pokoju i Bezpieczeństwa” – powiedział.
Zdaniem Żaka, „poligon w Jaworowie figurował minimum raz w tygodniu w rosyjskiej propagandzie jako baza NATO, co oczywiście nie było prawdą, a do Jaworowa przyjeżdżali tylko instruktorzy bez uzbrojenia”. Szkolenia, które się tam odbywały, miały nie tylko wymiar zawodowy, ale też politycznego poparcia dla Ukrainy.
CZYTAJ TEŻ: Media: w rosyjskim ataku na Jaworów zginęło trzech byłych brytyjskich żołnierzy
„W momencie, w którym amerykański wywiad mówił o tym, że jest planowany atak na Ukrainę, to cała misja szkoleniowa została zwinięta. Przypuszczam, że dlatego, żeby nikt z tych żołnierzy nie ucierpiał i żeby nie dawać Rosjanom pretekstu do jakiejkolwiek eskalacji i konfliktu. Tutaj akurat nie wiem, czy to jest dobry pomysł, bo Rosjanie bardzo skutecznie w ramach swojej propagandy prowokują sami siebie” – skomentował.
Jak dodał, po ataku na poligon w Jaworowie „z automatu w mediach pojawiła się informacja, że zlikwidowano 180 najemników i że została zniszczona baza NATO”. „Jestem przekonany, że gdyby 180 obywateli państw Europy czy Kanady zginęło, to byśmy już o tym dawno wiedzieli. Moim zdaniem, ośmioma rakietami nie da się wyeliminować tego obiektu z użycia” – podkreślił.
CZYTAJ TEŻ: Doradca prezydenta USA: Nalot przy polskiej granicy dowodzi, że Putin rozszerza kierunki ataków
Ocenił, że „do czasu wydarzeń w Jaworowie Lwów był takim bezpiecznym miejscem i hubem humanitarnym”. „Przez Lwów przebiegała tak zwana droga życia, a mieszkańcy czuli się bezpiecznie, bo pociski spadały daleko od miasta. Po ataku w Jaworowie dla wielu zapaliła się czerwona lampka i zaczęli myśleć o ewakuacji. Co innego jest oglądać wojnę w telewizji, a co innego mieć świadomość, że rakieta może spaść na głowę” – powiedział.
Zdaniem Żaka, ostatnie wydarzenia w zachodniej Ukrainie to „sygnał dla państw sojuszniczych od Rosjan, że mogą”. „Uważam, że to bardziej wojna psychologiczna. Lwowianie od ponad dwóch tygodni bardzo obawiają się wejścia wojsk od strony Białorusi, bo jeżeli poszła by taka ofensywa przecinająca tę drogę życia, to byłoby to duże zagrożenie dla całej Ukrainy, która jest takim łącznikiem z ogarniętymi pożogą miastami” – podkreślił.
W niedzielę tydzień temu w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa w obwodzie lwowskim na zachodzie Ukrainy zginęło 35 osób, a 134 zostały ranne. Jaworowski poligon leży niecałe 40 km od Lwowa i około 20 km od granicy z Polską. Według danych strony ukraińskiej, Rosjanie wystrzelili 30 rakiet manewrujących.
PAP / RL opr. KS
Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI