Pisanie o płycie, która już raz była recenzowana, to zajęcie delikatnie mówiąc trochę dziwne, ale w przypadku albumu Jamesa Arthura jak najbardziej słuszne. Bo krążek, który pojawił się na rynku w miniony piątek, typowym wznowieniem nie jest. Do utworów już znanych od listopada autor dodał sześć piosenek premierowych, które na szczęście nie odbiegają poziomem od „starych” – już nuconych na wszystkich kontynentach.
W sumie pomysł dobry zarówno dla Arthura (wiadomo kasa!), jak i spragnionych kolejnych piosenek fanek! A swoją drogą James Arthur obala tezę, że programy typu „talent show” niewiele dają, bo właśnie X-Factor uczynił z niego międzynarodową gwiazdę!
AM
Fot. nadesłane