W Wielki Poniedziałek na Lubelszczyźnie niegdyś odbywały się chachułki. Zabawa znana była w okolicach Bełżca. Uczestniczyły w niej kobiety, młode dziewczyny i kawalerowie.
– Ta zabawa odbywała się we wsiach, gdzie żyli także ludzie wyznania prawosławnego – mówi profesor Katarzyna Smyk z Instytutu Nauk o Kulturze Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Po obiedzie schodziły się kobiety, dziewczyny i dzieci, ale też reszta wsi – zarówno prawosławni, jak i katolicy. Razem na wzgórku koło cerkwi chodzili i śpiewali. Potem prześpiewywano się wzajemnie zalotnymi piosenkami. Później tańczono w parach. Następnie z brzozy robiono witki, które przypominają suchy dyngus na Kaszubach i kawalerowie okładali nimi panny, żeby pożyczyć im zamążpójścia w nadchodzącym roku.
CZYTAJ: Śmigus-dyngus. O zwyczaju polewania się wodą
Innym znanym obyczajem było wielkanocne kolędowanie. Na Lubelszczyźnie gromady małych chłopców chodziły po tzw. dyngusie, śpiewając pieśni wielkopostne, recytując zabawne wierszyki i prosząc o dary.
RyK / opr. ToMa
Fot. archiwum