90 dzieci z domów dziecka, rodzin zastępczych i innych placówek opiekuńczych z Ukrainy przebywa w hotelu Zamek Biskupi w Janowie Podlaskim. Jutro (2.04) część dzieci wyjedzie do Włoch i Szwajcarii, by tam znaleźć schronienie przed wojną. Ich miejsce w hotelu zajmą nowi najmłodsi uchodźcy z Ukrainy.
Aleksandra ma 17 lat. Do hotelu w Janowie trafiła z rodziny zastępczej we Lwowie. – To bardzo piękny hotel. Jedzenie jest pyszne. W tę sobotę jedziemy do Szwajcarii. Bardzo się z tego cieszę, ale też bardzo lubię Polskę i ludzi, którzy tu mieszkają. To bliska mi kultura, język i tradycje.
– Dzieci w hotelu w Janowie czują się dobrze – mówi pani Marta, dyrektorka jednej z instytucji we Lwowie, która zajmuje się pomocą dla dzieci pozbawionych opieki rodziców. – Hotel przyjął nas bardzo dobrze. Mamy tu wszystko, co jest nam potrzebne, ale dzieci często pytają, kiedy wrócą do Ukrainy. Najtrudniejsze były dla nich początki pobytu w Polsce: zmiana trybu życia, rozłąka z przyjaciółmi, z rodziną. Z młodszymi dziećmi nie rozmawiamy o wojnie. Są jeszcze za małe, by to wszystko zrozumieć. Inaczej jest w przypadku starszych dzieci. Tych tematów nie unikamy. One mają zapewnione wsparcie psychologów, z którymi codziennie mogą porozmawiać i mówić o swoich przeżyciach.
– Zrobiliśmy wszystko, by dzieci czuły się u nas dobrze – zaznacza dyrektor hotelu Zamek Biskupi w Janowie Podlaskim, Grzegorz Orzełowski. – Dedykowaliśmy im pawilon D, tak żeby czuli swoją wspólnotę, ale byli też częścią hotelu. Generalnie korzystają ze wszystkiego, co hotel oferuje. Mają zrobione sale dydaktyczne, korzystają z pływalni, sali konferencyjnej do nauki, sali zabaw. Mamy też panią kucharkę, która przyjechała z Kijowa. Pomaga nam dołożyć ukraińskiego smaku do wszystkich potraw, które przygotowujemy.
– Wraz z dziećmi przyjechali do Janowa ukraińscy opiekunowie oraz nauczyciele – mówi wolontariuszka, pani Wiktoria z Ukrainy, która organizuje pobyt dzieci w Polsce. – Pomagają dzieciom w edukacji i adaptacji. To bardzo ciężka praca. Muszą opiekować się dziećmi 24 godziny na dobę. Są u nas dzieci trudne i chore, które potrzebują pomocy indywidualnej. Dzieci bardzo tęsknią za swoim krajem. Chcą pomoc Ukrainie, nagrywają filmy wspierające ją.
– W sobotę mamy wyjazd grupy dzieci ze Lwowa. Wylatują czarterem do Włoch. Część jedzie autokarem do Szwajcarii – informuje Grzegorz Orzełowski. – Na to miejsce przyjadą kolejne dzieci z domów dziecka czy rodzin zastępczych. Jest tu element dużej niepewności, ale nie wynika ona z bałaganu, tylko z czasu wojny, który jest nieobliczalny. Decyzje zmieniają się z dnia na dzień. Jesteśmy przygotowani nawet na 70-osobową grupę. Jeżeli wyjadą dwie pierwsze grupy, które tu przyjechały, to i w granicach 75 osób.
– Każdego dnia o godzinie 20 mamy modlitwę za Ukrainę. Wszystkie dzieci zbierają się na korytarzu i jedna osoba prowadzi modlitwę. Każdej niedzieli chodzimy do kościoła. Znaleźliśmy księdza, który zna ukraiński. Robi dla nas mszę w języku ukraińskim. Modlitwa jest bardzo ważna, bo tylko Bóg może nam pomóc – dodaje pani Wiktoria.
Dzieci z Ukrainy, które trafiły do hotelu w Janowie Podlaskim, pochodzą nie tylko ze Lwowa, ale również z Żytomierza, Odessy czy Charkowa.
Pierwsza 30-osobowa grupa dzieci z domów dziecka i rodzin zastępczych z Ukrainy do hotelu w Janowie Podlaskim trafiła 1 marca.
MaT / opr. WM
Fot. archiwum