W lubelskiej Bogdance jest mniej metanu, niż w kopalniach na Śląsku, w których w ubiegłym tygodniu doszło do tragicznych zdarzeń.
Przypomnijmy, w środę (20.04) w należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej kopalni Pniówek doszło do wybuchu metanu. Wczoraj (24.04) zmarła 6 ofiara tego zdarzenia, a 7 górników jeszcze nie odnaleziono.
Z kolei w sobotę (23.04) nad ranem doszło do wstrząsu wysokoenergetycznego w innej kopalni, należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w Zofiówce. Wciąż poszukiwanych jest 6 górników, 4 zostało już odnalezionych – wszyscy nie żyją.
– Nasza kopalnia ma pierwszą kategorię zagrożenia metanowego, czyli tego gazu jest mniej, stosujemy też cały szereg zabezpieczeń – mówi prezes lubelskiej Bogdanki Artur Wasil. – To jest przede wszystkim system wentylacyjny, ilość powietrza doprowadzona do danego rejonu. Takim wtórnym zabezpieczeniem jest metanometria automatyczna. W rejonie wentylacyjnym są rozmieszczone czujniki metanometrii automatycznej, które przy przekroczeniu stężenia dwóch procent metanu wyłączają wszystkie urządzenia elektryczne spod prądu. Jest to po prostu automat, który działa. Ponowne podanie prądu do rejonu wymaga dokładnego przewietrzenia, zwentylowania wyrobisk – dodaje prezez Wasil.
Choć Bogdanka ma pierwszą kategorię zagrożenia metanowego, to obecnie zaczyna sięgać do kolejnych pokładów węgla, do których prawdopodobnie konieczne będzie zastosowanie drugiej kategorii zagrożenia metanowego.
MaK / opr. PrzeG
Fot. archiwum