– Chcemy uzgadniać, a nie opiniować wzrost wynagrodzeń – powiedział w Lublinie wiceprezes Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego Krzysztof Baszczyński. Propozycję podwyżki pensji nauczycieli od kwietnia o 4,4 proc. nazwał „żenującą”.
– To primaaprilisowy żart. Taka podwyżka oznaczałaby wzrost od 170 do nieco ponad 200 złotych brutto – mówi wiceprezes Baszczyński. – Uznaliśmy za kompromitujące, tych, którzy dzisiaj kreują politykę edukacyjną, zwłaszcza uzasadnienie, że to sposób na podniesienie prestiżu. Nasze żądania są cały czas niezmienne: to 20-procentowy wzrost wynagrodzeń od 1 stycznia 2022 roku, oczywiście z wyrównaniem. A skąd się wzięło 20 procent? Rok 2021 to było zamrożenie wynagrodzeń nauczycieli, rok 2022 to jest przeszło 10-procentowa inflacja.
20-procentowa podwyżka wynagrodzeń oznaczałaby wzrost wynagrodzeń nauczycieli od 1000 zł. Na 12 kwietnia zaplanowano rozmowy ze stroną rządową na temat podwyżek.
Zgodnie z nowelizacją Karty Nauczyciela, uchwaloną w ubiegłym tygodniu przez Sejm, tzw. średnie wynagrodzenie nauczycieli ma wzrosnąć od 1 maja 2022 roku o 4,4 proc. Projekt nowelizacji Karty przygotowali posłowie PiS. Nowela ustawy będzie teraz przedmiotem prac Senatu.
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek mówił dziś (06.04) w Lublinie, że ministerstwo prowadziło zaawansowane rozmowy ze związkami zawodowymi na temat reformy statusu zawodowego nauczyciela, radykalnego zwiększenia subwencji oświatowej do ponad 60 mld zł w 2023 r., zwiększenia wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli wchodzących do zawodu o nawet 36 proc. i połączenia wynagrodzenia nauczycieli ze wzrostem średniej krajowej. – Wszystkie propozycje zostały odrzucone – powiedział Czarnek.
CZYTAJ: Przemysław Czarnek: Status zawodowy nauczyciela w Polsce musi się zmienić [ZDJĘCIA]
Minister dodał, że związki zawodowe stoją na straży interesu wąskiej grupy nauczycieli, a nie całej grupy zawodowej.
PaSe / opr. ToMa
Fot. Sebastian Pawlak