Chodlik przez archeologów określany jest mianem eldorada. Dokonywane są tu odkrycia na światową skalę. Jak podkreślają badacze, choć prace są tu prowadzone od lat, to wciąż jest wiele niewiadomych i wiele do odkrycia.
– W tym roku badania kolejny raz będą prowadzone na cmentarzyskach wokół grodziska – mówi dr Łukasz Miechowicz, archeolog z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, który od dekady prowadzi badania w Chodliku. – Dzieli się na 4 części, każdą część badamy osobno, żeby mieć jego przekroje. W tym kurhanie odkryliśmy spalone szczątki kostne człowieka oraz konia. Poza tym elementy rzędu końskiego i mnóstwo fragmentów naczyń glinianych. Naczynia gliniane najczęściej są odkrywane nie w środku kopca, tylko u jego podstawy. Nie były składane ze zmarłym, tylko przychodzili tutaj ludzie, żeby powspominać zmarłego. Tak jak dzisiaj stawiamy znicze na grobach, tak kiedyś podczas święta zmarłych, dziadów, czy po prostu jak ktoś przychodził na grób, stawiał takie naczynko – zapewne z jakimś jedzeniem, darem dla zmarłego – aby mu pokazać, że się o nim pamięta.
– Jest dużo teorii, dlaczego ludzi palono na stosach – zaznacza archeolog Rafał Niedźwiadek. – Czy po to, żeby ich ciało uleciało do nieba, czy obróciło się w proch? Ważne jest to, że obrządek ciałopalenia był takim bezwzględnym i właściwie nie było od niego wyjątków. Mówi się o grobach szkieletowych, ale one są raczej ze schyłkowej fazy epoki pogańskiej. Jeszcze do niedawna my archeolodzy sądziliśmy, że Słowian chowano wyłącznie w kurhanach, czy pod nasypami. Aczkolwiek częściej to były pochówki nakurhanowe, czyli usypano mogiłę, na której ustawiano popielnice. Często to było kilka popielnic. Chciałoby się powiedzieć, że były to groby rodzinne, aczkolwiek nie mamy możliwości zidentyfikowania pokrewieństwa tych zmarłych, bo ogień niszczy DNA. W międzyczasie zaczęliśmy odkrywać nowy rodzaj pochówków, też ciałopalnych, aczkolwiek płaskich, czyli albo rozsypanych na ziemi szczątkach ludzkich, albo zagłębionych lekko w ziemi. Nie potrafię wyjaśnić, skąd ta rozbieżność, że jednych chowano na górze, drugich na dole. Niemniej jednak to, co się wydarzyło w Chodliku, czyli współistnienie tych zwyczajów grzebania zmarłych, to też taka rzecz, z której należałoby się cieszyć i kibicować, by w szerszym zakresie ten zwyczaj rozpoznać.
– Znajdujemy się w naszej naukowej bazie, która mieści się w budynku dawnej szkoły podstawowej w Chodliku. Mamy z nią wiele planów. Bardzo chcę stworzyć tutaj stała stację badawczą z częścią muzealną, aby można było tych zabytków dotknąć albo żeby można było zrobić sobie na drukarce 3D model tego toporka, włóczni, zabrać do domu. Do tego jest mój plan na rekonstrukcję grodziska w Chodliku. Nie w sposób realny, gdzie budujemy wały, ziemianki, bo tak już się nie robi, ale w rzeczywistości rozszerzonej. Przychodzimy na grodzisko, rozglądamy się przez smartfona, jesteśmy w świecie wczesnego średniowiecza. Chodzą ludzie, jest najazd. Możemy uczestniczyć w różnych scenariuszach, tak jakbyśmy trafili do środka „Wiedźmina” – tylko tego opartego na badaniach naukowych we wczesnym średniowieczu. Szukamy dotacji, szukamy partnerów. Mam już firmę technologiczną, z którą współpracuję – mówi dr Łukasz Miechowicz.
– Gród sam w sobie jest rzeczą wyjątkową, przez stan zachowania, obecność trzech pierścieni wałów i przez to, że był zamieszkany. Są w nim ślady zabudowy, urządzeń gospodarczych, czyli tego, jak ludzie mieszkali w owym czasie. Pewnie i się bili, skoro odnajdujemy groty, elementy uzbrojenia. Ale to także tzw. całe zaplecze osadnicze, czyli miejsce, gdzie ludzie żyli w osadach otwartych, miejscach, gdzie ludzi grzebano. Najnowsze prace dr. Łukasza Miechowicza pokazują, że dzięki zaawansowanym technikom współczesnego modelowania rzeczywistości w oparciu o modele numeryczne można próbować odtworzyć drogi handlowe. Pewnie gdyby zrobiło się badania paleośrodowiskowe, moglibyśmy mówić o klimacie, szacie roślinnej. Badania w pobliskiej Kłodnicy, Żmijowiskach pokazują dietę, którą ci ludzie stosowali na co dzień – dodaje Rafał Niedźwiadek.
– Mamy niezwykłe zabytki – podkreśla Łukasz Miechowicz. – To jest srebrna figurka przedstawiająca postać ze złożonymi na piersiach dłońmi. Tak naprawdę nie wiemy, czego częścią mogła być. Jeżeli chodzi o szukania analogii, to najbardziej zbliżone są zabytki tzw. wczesnochrześcijańskie. W X wieku, nawet w IX wieku – znaczna część znalezisk z tego okresu z Chodlika ma analogie wielkomorawskie. Niewykluczone, że ta figurka też przywędrowała stamtąd. Mamy jeden z najwcześniejszych śladów chrześcijaństwa w Polsce.
Archeolodzy znajdują w Chodliku relikty – od mezolitu po wczesne średniowiecze, XII-XIII wiek. Trwa zbiórka środków na prace archeologiczne oraz na powstanie muzeum i stacji naukowej w budynku starej szkoły. Działania archeologów można wesprzeć poprzez portal zrzutka.pl.
LilKa / opr. AKos
Fot. zrzutka.pl