Na zdjęciu fragment stałej ekspozycji poświęconej Grupie Zamek w Muzeum Narodowym w Lublinie. Fot. Dorota Awiorko
Z jak grupa „Zamek”
Powołana do życia w połowie lat 50-tych grupa młodych plastyków „Zamek” zrodziła się w środowisku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Stało się tak dlatego, że ówcześni studenci historii sztuki na tej uczelni mogli m. in. dzięki prof. Jackowi Woźniakowskiemu w trakcie zajęć poznawać najnowsze trendy w sztuce, w sposób wolny od obowiązujących gdzie indziej dogmatów socrealizmu. W 1955 roku uzyskali oni dzięki Irenie Szychowej możliwość korzystania z przestrzeni nowoutworzonego właśnie Lubelskiego Domu Kultury, który miał swoją siedzibę w dawnym więzieniu na Zamku. Ochrzczona od miejsca swojej pracy grupa szybko zaczęła zdobywać popularność nie tylko w Lublinie, ale i w całym kraju, stając się jednym ze znaczących zjawisk w kulturze polskiej w czasach postalinowskiej odwilży.
„Zamek” tworzyli plastycy Włodzimierz Borowski, Tytus Dzieduszycki, Jan Ziemski, Jerzy Durakiewicz, Przemysław Zwoliński, Ryszard Kiwerski, Mirosław Komendecki, ale związani z nią byli także teoretycy – przede wszystkim Jerzy Ludwiński, a luźniej Wiesław Borowski czy Urszula Czartoryska. Grupa pojawiła się w środowisku, w którym dominowali twórcy o przedwojennym rodowodzie, przywiązani do tradycyjnych sposobów uprawiania sztuki. A ponadto, jak pisał Ludwiński w 1961 roku: „Lublin jest równocześnie stolicą szmiry plastycznej i siedliskiem najskrajniejszej awangardy. Tutaj działa około osiemdziesięciu firm wykonujących portrety z fotografii, makatki z jeleniami i różnego rodzaju kicze zarówno religijne jak i świeckie, które eksportuje się niemalże na całą Polskę. Równocześnie grupka plastyków nowoczesnych próbuje tworzyć formy, jakich nikt nigdy do tej pory nie oglądał. Tak się dziwnie stało, że w Lublinie działa dość dużo malarzy nowoczesnych i to takich, którym nie wystarcza już ani taszyzm, ani abstrakcja bezforemna. Tworzą prace, które zamiast obrazami lepiej byłoby nazwać przedmiotami konkretnymi.”
Stworzyli oni silną, zintegrowaną grupę. Udało się także zdobyć łamy odnowionej w 1957 roku „Kameny”, w której redagowali dodatek „Struktury”, umożliwiający szerokie dzielenie się tym, co udało się w ich gronie wypracować. Oddaję raz jeszcze głos Ludwińskiemu: „We wspólnej pracowni na Zamku odbywały się zażarte dyskusje o sztuce, a bardziej jeszcze o fizyce, astronomii i nowej nauce – cybernetyce. Chodziło o to, by stworzyć plastyczny ekwiwalent świata. W tworach plastyki musiało znaleźć odbicie i ogólne zainteresowanie człowieka budową materii z jej przypadkowymi fluktuacjami cząstek elementarnych i autonomizacja świata przedmiotów i zjawisk rozpatrywanych jako „układy względnie odosobnione”, i cały wspaniały rozwój techniki począwszy od sputników, a skończywszy na żółwiach syntetycznych i mózgach elektronowych. Wnioski z tych rozważań były oczywiste: trzeba skończyć ze wszystkimi sztucznościami kopiowania świata widzialnego, z całą iluzją i ekwilibrystyką wynikającą ze złego dopasowania skomplikowanej rzeczywistości do płaskiego prostokąta płótna. Dzieła sztuki miały być organizmami żyjącymi po swojemu jak twory natury i tkwiącymi w świece jak wszystkie inne przedmioty.”
Grupa przetrwała do początku lat 60-tych. Ostatnim znaczącym przejawem jej aktywności były zorganizowane dzięki staraniom Dzieduszyckiego wystawy prac jej członków w Paryżu. Rozpad grupy związany był z naturalnym (niestety) dla Lublina zjawiskiem, jakim są wyjazdy młodych ludzi szukających po studiach swoich szans w innych miejscach w kraju i za granicą. Niemniej jednak dzięki „zamkowiczom” dokonała się istotna zmiana w sztuce Lublina, przezwyciężona została skłonność środowiska do tradycjonalizmu, pozostała legenda, dzięki której podobne późniejsze inicjatywy miały nieco łatwiejszy start. Niestety przez lata – Borowski, Dzieduszycki, Ziemski, Ludwiński i inni byli w naszym mieście przede wszystkim legendą. Dopiero od kilku lat w miejscu powstania grupy, czyli w obecnym Muzeum Narodowym w Lublinie na Zamku, można oglądać bardzo dobrze zaaranżowaną stałą ekspozycję ich prac.
Jarosław Cymerman