Kilka tygodni mogą trwać prace specjalnej komisji, która wyjaśni okoliczności tragicznego wypadku na terenie kopalni w Bogdance. Zginął 35-letni górnik, dwaj inni są ranni.
Do zdarzenia doszło w minioną środę (08.06) podczas udrażniania zbiornika retencyjnego na polu Bogdanka na głębokości 960 metrów. Podczas udrażniania, do przestrzeni wyrobiska pod zbiornik, wydostało się 400 ton urobku.
– Okoliczności tego wypadku wymagają dokładnej analizy ekspertów – mówił w Polskim Radiu Lublin prezes Lubelskiego Węgla „Bogdanka” S.A. Artur Wasil. – To jest pierwszy w historii wypadek tego rodzaju na Bogdance. Na pewno wymaga to dogłębnego sprawdzenia, zweryfikowania. Na ogół takie procedury trwają kilka tygodni. Każdy wypadek podlega w firmie procedurze powypadkowej. Niczym się nie różnimy od pozostałych przedsiębiorstw, które mają służby BHP.
Rodzina zmarłego górnika została objęta pomocą psychologiczną i finansową.
Cała rozmowa w materiale wideo:
Jak zapewnia prezes Wasil, kopalnia węgla w Bogdance jest jedną z bezpieczniejszych w Polsce. To nie oznacza jednak, że pracownicy nie są narażeni na wypadki.
– Porównując z kopalniami śląskimi, na Lubelszczyźnie warunki naturalne są jednak dużo lepsze – uważa Artur Wasil. – Nie mamy takiej ilości metanu, nie mamy skłonności skał do tąpnięć. Były jednak dwa tragiczne zdarzenia na Pniówku, czyli wybuch metanu i tąpnięcie. Niemniej jednak mamy metan. To pierwsza kategoria metanowa. Nasz sposób zabezpieczenia się jest na dużo wyższym poziomie, niż od nas wymagają przepisy. Zgodnie z przepisami musimy mieć urządzenia, które rejestrują stężenie metanu w określonych rejonach kopalni. My mamy natomiast urządzenia rejestrująco-wyłączające.
Przy przekroczeniu 2% stężenia metanu, urządzenia wyłączają cały rejon spod napięcia.
Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi też Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
RMaj / opr. PrzeG
Fot. RL