Boom na fotowoltaikę się zakończył. Co dalej z produkcją zielonej energii?

solar system gdd40425e2 1920 2022 06 10 224920

Jaka będzie przyszłość pozyskiwania energii z odnawialnych źródeł? Jakie są sposoby na lokalną produkcję energii? O tym rozmawiali dziś (10.06) eksperci podczas spotkania w Janowie Lubelskim.

 Eksperci nie mają wątpliwości. Boom na fotowoltaikę się zakończył.

– Boom był spowodowany przede wszystkim dopłatami, spodziewanymi wzrostami cen energii elektrycznej i trochę niepewnością, szczególnie w ostatnim okresie, jak będzie wyglądał nowy system, czy będzie się opłacał? Boom skończył się z końcem marca 2022 roku – mówi profesor Jacek Kapica z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.

– W tej chwili inwestorzy podchodzą do tego ostrożnie, głównie ze względu na wdrożenie systemu net-billingu, który wprowadza pewną niewiadomą, czyli za ile będziemy tę energię sprzedawali? System net-billingu polega na tym, że nie rozliczamy się jak w poprzednim systemie w jednostkach energii, a jednostkach monetarnych. Sprzedajemy po cenie z rynku dnia następnego, a kupujemy według taryfy obowiązującej nas jako gospodarstwo domowe.

Kluczową niewiadomą jest cena. Jaka będzie cena energii, którą sprzedamy? Jeśli podejmujemy decyzję o inwestycji, której trwałość należy szacować na 20-25 lat, to kto dziś powie, jaka będzie cena energii za 5 lat. Teoretycznie można liczyć, że cena energii będzie wzrastała. Dla tych, którzy inwestują, będzie to pewnego rodzaju korzyścią i skróceniem czasu zwrotu inwestycji – stwierdza prof. Jacek Kapica.

CZYTAJ: Ciepło i prąd z odpadów. W Lublinie ma powstać ekologiczna elektrociepłownia

– Nowy system produkcji prądu oparty jest na innych zasadach – tłumaczy profesor Jacek Kapica. – Ideą systemu net-billingu jest przede wszystkim to, aby zwiększyć autokonsumpcję. By nie „wypychać” całej energii do sieci elektroenergetycznej. Bowiem jeśli mamy w co drugim domu zainstalowaną fotowoltaikę, to nie ma kto tej energii odebrać. Autokonsumpcję można zwiększyć poprzez zainstalowanie magazynu energii. Zamiast kupować energię z sieci wieczorem, po prostu zużywamy tą, którą wyprodukowaliśmy.

CZYTAJ: Premier Morawiecki: Stoimy być może na jednym z najważniejszych zakrętów historii od czasów II wojny światowej

– Magazynowanie energii jest drogie – mówi kierownik Oddziału Odnawialnych Źródeł Energii w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubelskiego, Kajetan Kościk. – Trzeba powiedzieć, że to jest drugie tyle, co instalacja fotowoltaiczna. Jeśli chodzi o magazyn energii cieplnej, czyli taki duży bufor na energię cieplną, który mógłby być zasilany przez naszą instalację fotowoltaiczną. Do niego można uzyskać dofinansowanie w wysokości 5 tys. zł. Po zainstalowaniu systemu zarządzania energią, który uruchomiłby nam ten magazyn ciepła, kiedy jest produkcja na naszych panelach, w sposób istotny mogłaby się  zwiększyć konsumpcja w porównaniu do tego, z czego korzystaliśmy dotychczas. W tej chwili nie widzimy, by zainteresowanie tak bardzo rosło. Ale osoby, które chcą inwestować, dopytują się o to.

– Wiele samorządów zdążyło jednak wykorzystać boom na zieloną energię – mówi wójt gminy Łuków, Mariusz Osiak. – Z perspektywy Unii Europejskiej wykonaliśmy około 350 instalacji fotowoltaicznych, około 100 instalacji kolektorów słonecznych. Na tym się skupiliśmy. Nasycenie kolektorami jest już bardzo duże. W ostatniej edycji programu mieliśmy już niewielu chętnych. Musieliśmy zapraszać ludzi.

– Uważam, że jest to perfekcyjnie działające, proste urządzenie. Sam  korzystam z programu fotowoltaicznego i kolektorów słonecznych. Muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o instalację fotowoltaiczną, już zwrócił mi się udział własny, który musiałem wnieść do projektu, czyli około 3500 zł. Po trzyletnim okresie użytkowania stwierdzam, że już tylko zarabiam. Od 1 maja wyłączyłem dogrzewanie wody poprzez energię elektryczną i kocioł na ekogroszek i korzystam już tylko z ciepłej wody z kolektora słonecznego. Pytanie, czy w kolejnej perspektywie finansowej znów wróci boom na fotowoltaikę? W związku ze zmianą zasad rozliczania z zakładami energetycznymi, zobaczymy. Bardzo dużo instalacji powstaje również z innych programów, niekoniecznie tych organizowanych przez gminę. Mówię tu o programach Mój Prąd, Moje Ciepło, szeroko rozumianej termomodernizacji budynków indywidualnych. Mieszkańcy korzystają też z innych źródeł. Temat fotowoltaiki jest otwarty – dodaje Mariusz Osiak.

– Sposobem na produkcję energii i zarazem pozbycie się odpadów, są biogazownie i mikrobiogazownie – mówi profesor Alina Kowalczyk-Juśko z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – W województwie lubelskim obecnie funkcjonuje 8 biogazowni typowo rolniczych o mocach około 1,2 megawata, więc średniej wielkości. Obecnie przetwarzają głównie surowce uboczne z przetwórstwa rolno-spożywczego, wysłodki z buraka, wycierki i wytłoki owocowo-warzywne. Coraz mniej wykorzystuje się surowców celowych, czyli głównie kiszonki z kukurydzy, ponieważ jest to drogi substrat. Ponadto zmiany surowcowe są bardzo korzystne z punktu widzenia środowiska i racjonalnego wykorzystania gruntów, bo szkoda dobrej jakości gruntów ornych przeznaczać do produkcji energii. Sięganie po surowce odpadowe jest bardzo sensowne. Troszkę tego u nas jest, oczywiście o wiele za mało w stosunku do możliwości.

– Kiedyś był taki projekt „Biogazownia w każdej gminie”. Przewidywał on, że w Polsce zostanie wybudowanych do 2020 roku około 2 tys. biogazowni rolniczych. Absolutnie nie zostało to zrealizowane, bo mamy ich 120. Taka biogazownia daje gminie wykorzystanie odpadów, które są dla przedsiębiorstw problemem. Firmy, które wytwarzają te odpady, muszą płacić za ich zagospodarowanie. A tak wszystko zamykałoby się to w obrębie gminy i dawało energię oraz ciepło, które może być przesyłane do lokalnych domów, czy ogrzewania budynków użyteczności publicznej. To wszystko są rozwiązania, które w Europie pięknie pracują. Dlaczego zamiast 2 tys. mamy nieco ponad 100 takich zakładów? – dodaje profesor Kowalczyk-Juśko.

– To problem  inny niż pieniądze. To stoi po stronie społeczeństwa polskiego, bo społeczności lokalne protestują przeciwko budowie biogazowni. Nie chcą żeby było to na ich terenie, boją się przykrego zapachu, ruchu pojazdów, skutków, które w większości są wymyślone. Oczywiście, część protestów ma sens, są logicznie uzasadnione. Wtedy trzeba poszukiwać takich rozwiązań, które zmniejszą uciążliwość dla otoczenia takiej biogazowni. Zwłaszcza, że jej prawidłowa eksploatacja powoduje, że „zapachowość” ogranicza się do terenu samej biogazowni. Jest tak jak w każdym większym przedsiębiorstwie rolnym. Zapach bydła na terenie fermy też jest, a nie ma jakiegoś wielkiego problemu z tym, żeby ktoś budował sobie oborę – stwierdza Kowalczyk-Juśko.

CZYTAJ: Strategia Rozwoju Miasta Chełm: rozpoczynają się konsultacje społeczne

W tym roku jedna biogazownia powstała w powiecie chełmskim.

Eksperci odwiedzili też hydrofitową oczyszczalnię ścieków w Kocudzy Pierwszej. Oczyszczalnie hydrofitowe wykorzystują naturalne procesy oczyszczania zachodzące w przyrodzie, poprzez mikroorganizmy i rośliny. Nie trzeba stosować w nich żadnych środków chemicznych.

TSpi / opr. LysA

Fot. pixabay.com

Exit mobile version