Ceny za wynajem mieszkania w Lublinie wzrosły o około 20-30% – szacują specjaliści. Światowa inflacja, wzrost rat kredytów, a także kryzys migracyjny wpłynął na rynek mieszkaniowy.
CZYTAJ: Nieruchomości na wynajem: ceny w Lublinie wciąż na rekordowo wysokim poziomie
– Zawsze cena najmu w jakiś sposób odzwierciedla możliwości kupna mieszkania – informuje właściciel Biura Nieruchomości KNC City Marek Bruszkiewicz. – W tym momencie jest bardzo duża presja na podwyżkę z racji na przykład wzrostu ceny kredytu. Wiele osób, które zainwestowały w mieszkanie na wynajem, stara się spłacać raty kredytu z przychodu z czynszu. Robi się bardzo duża rozbieżność między ratami kredytowymi a możliwością ich spłaty z uzyskanego czynszu od najemcy. Jakbyśmy wzięli ten czynnik pod uwagę, czyli ratę kredytu, która teraz wzrosła o połowę, a nawet dwa razy, to ta cena wynajmu i tak jeszcze jest w miarę przyzwoita.
– To ciężko opisać normalnymi słowami. To paradoks, że żyjemy w najbiedniejszym regionie Europy, a średnie ceny są porównywalne z cenami w Europie – komentuje mieszkaniec Lublina. – No jak się zarabia 3000 złotych i 2000 złotych daje na mieszkanie, to chyba „coś jest nie halo”.
– Na wynajem młodego człowieka być może jeszcze stać, zależy w jakim standardzie. Natomiast na kupno i odosobnienie się od rodziców — zdecydowanie nie – ocenia jedna z mieszkanek.
– Z jednej strony, jeśli ktoś kupił mieszkanie jako inwestycję, czyli z myślą o wynajmie, to mógł sobie kalkulować, że czynsz za wynajem będzie mu spłacał ratę kredytu – mówi Jakub Czerniak z Wydziału Ekonomicznego UMCS. – Jeśli wzrosły raty kredytów, to może próbować przerzucić te wyższe raty kredytów na najemcę, a więc może podnieść czynsz. Z drugiej strony, jeśli ktoś kupił mieszkanie jako inwestycję, może sobie pomyśleć: „dlaczego moje coraz więcej mieszkanie daje mi tylko ileś tam tysięcy dochodu rocznie?”. Przecież stopa zwrotu wtedy spada, bo mieszkanie jest więcej warte, a dochód jest cały czas taki sam. Żeby utrzymać tę stopę zwrotu, może chcieć podnieść czynsz za wynajem. No a sama inflacja – jeśli widzimy, że więcej płacimy w sklepie spożywczym, więcej u fryzjera, czy na stacji paliw, to myślimy sobie „dlaczego ja, wynajmujący mieszkanie, mam oczekiwać cały czas takiego samego czynszu? Dlaczego nie powinienem podnosić czynszu za wynajem, skoro wszędzie indziej więcej płacę?” – i podnosimy ten czynsz za wynajem.
CZYTAJ: Inflacja w czerwcu wyniosła 15,6 procent
– Jeżeli chodzi o wynajem, to bardzo brakuje mieszkań – stwierdza Marek Bruszkiewicz. – Kumuluje nam się popyt na wynajem ze strony uchodźców z Ukrainy z tradycyjnym poszukiwaniem mieszkań w okresie wakacyjnym przez studentów. Oczywiście wzrost, ale nie jest to jakiś drastyczny wzrost. Powiedziałbym, że 2000 – 2200 złotych za mieszkanie dwupokojowe w Lublinie, to jest w tym momencie normalna cena. Załóżmy, że w ubiegłym roku to było 1800 – 1900 zł. Myślę, że za kawalerkę w dobrej dzielnicy jest to kwota 1600 – 1800 złotych.
– Z jednej strony popyt może być wysoki, bo ciągle mamy popyt ze strony osób z Ukrainy, które przyjechały do Polski – wylicza Jakub Czerniak. – Z drugiej strony od października pojawią się studenci. Z trzeciej strony wzrosły ceny mieszkań, więc oczekujemy wyższych czynszów za wynajem, żeby utrzymać stopę zwrotu. I czwarty czynnik – część osób, która myślała o kupnie nowego mieszkania, przy wyższym oprocentowaniu kredytów nie ma zdolności kredytowej. Nie będzie mogła kupić mieszkania, więc będzie zmuszona do wynajmu. Ale jest także druga strona rynku, czyli popyt; pytanie, czy ludzi będzie stać na wyższe czynsze za wynajem, bo przecież na co dzień płacą więcej za produkty spożywcze i transport, więc może im po prostu nie zostać tyle pieniędzy, żeby płacić jeszcze wyższe czynsze za wynajem. Ceny ustalą się na skutek tej gry popytu i podaży.
Jednak, jak podkreślają specjaliści, rynek sprzedaży mieszkań cały czas funkcjonuje. Ceny utrzymują się na poziomie sprzed pół roku.
InYa / opr. KB
Fot. pixabay.com