Miłośnicy twórczości Tamary Łempickiej tłumnie odwiedzają Muzeum Narodowe w Lublinie. Do tej pory wystawę poświęconą „królowej art déco” odwiedziło ponad 70 tysięcy gości. Na ekspozycji prezentowane są obrazy pochodzące z polskich publicznych i prywatnych kolekcji oraz muzeów z Francji.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Wernisaż wystawy „Tamara Łempicka – kobieta w podróży”
– Ostatnie dni to prawdziwe oblężenie naszej wystawy – przyznaje dyrektor Muzeum Narodowego w Lublinie, Katarzyna Mieczkowska. – Odwiedziło nas ponad 70 tys. zwiedzających, a właściwie osób, które kupiły bilety, bo są osoby, które wchodzą bezpłatnie, np. muzealnicy. Łączne podliczenie frekwencji pewnie jest za chwilkę, ale jest to bez wątpienia rekord.
– Przyjechałem z Francji z Lyonu specjalnie na tę wystawę – opowiada jeden ze zwiedzających. – Mnie interesują głównie obrazy, a ją lubię, bo to była taka epoka szalonych lat 20.
– Barwna postać, bardzo kontrowersyjna. Jest Polką, która zrobiła karierę – mówią inni zwiedzający. – Bardzo niezależna kobieta, spotkałam się z opinią, że potrafiła wykorzystywać ludzi. Niezwykły życiorys.
CZYTAJ: Tamara Łempicka wspiera uchodźców. Pamiątki rodzinne królowej art déco na Zamku w Lublinie
– Jak to wygląda z naszej strony? Dużo, dużo, dużo pracy – odpowiada Katarzyna Mieczkowska. – To jest bardzo trudne logistycznie, ponieważ w weekendy, dziennie wystawę ogląda ponad 2 tys. osób. Tak przynajmniej było w zeszły weekend – w ten też spodziewamy się oblężenia. Jest to trudne, ponieważ przepustowość wystawy jest ograniczona. Ona jest nieduża w sensie przestrzeni, bo taka była też idea projektantów, że będzie taką wystawą intymną, w bliskiej relacji z obrazem. W związku z tym zbyt dużo osób nie może przebywać na raz w tych pomieszczeniach. Niestety tworzą się korki. Staramy się umilać to czekanie poprzez opowiadania kuratorskie, rozdawać różne informacje, ciekawostki, prezentować filmy, aby to czekanie nie było za bardzo uciążliwe.
– Na pewno w trakcie przygotowań dowiedzieliśmy się więcej o Tamarze Łempickiej, niż mogliśmy się spodziewać – mówi Katarzyna Mieczkowska. – Do tego przyczyniła się współpraca z rodziną artystki. W organizację wystawy bardzo zaangażowała się Marisa Łempicka, to jest prawnuczka malarki, która nie tylko przybyła tutaj na otwarcie wystawy; dzięki uprzejmości całej jej rodziny otrzymaliśmy również memorabilia, czyli takie bardzo osobiste rzeczy, które można oglądać na wystawie. I właśnie dzięki wnuczce i rodzinie troszkę lepiej tę Tamarę poznaliśmy. Lepiej niż świadczą o tym opisy biograficzne, analizy historyczno-sztuczne, których jest bardzo dużo. Jednak tych elementów relacji rodzinnych, jej związków z Polską nigdzie w taki bezpośredni sposób wyczytać się nie da. Nie tak, jak pozwoliła nam na to relacja z rodziną. Poczuliśmy smak sukcesu, taki, jaki myślę, że odczuwała Tamara – przynajmniej w dużej części swojego życia.
– Jeżeli chodzi o oprowadzanie, o publiczność, to z reguły mieliśmy ponad 300 tys. zwiedzających rocznie, więc my jesteśmy przyzwyczajeni do takiego ruchu, do tego, że muzeum jest dla ludzi – dodaje Mieczkowska. – Natomiast faktycznie, ta publiczność, którą zgromadziła wystawa „Tamara Łempicka”, była zaskakująca, bo najdalej Pani przyleciała do nas aż z Sydney. Takie sytuacje się zdarzały. To, że ta komunikacja wystawy i postać Tamary Łempickiej przyciągnęła nam ludzi z całej Polski i świata, to uważam, że jest to sukces naszego zespołu.
– Mamy taką Panią, która przyznała się, że jest szósty raz – informuje dyrektor Mieczkowska. – Już ją również z widzenia rozpoznawaliśmy. Być może są rekordziści, o których istnieniu nie wiemy, bo to też jest możliwe. Faktycznie, wystawa to nie jest jedynie prezentacja prac Tamary Łempickiej, chyba to było jej magią. Opowiada ona o podróżach malarki – oczywiście te podróże są pretekstem do opowiedzenia o jej życiu, o jej miłościach, słabościach, o jej malarstwie i twórczości. Zabieramy widzów w podróż rozpoczynającą się w Petersburgu – wtedy kilkunasto- dwudziestoletnia Tamara, za chwilę rok ’18, czyli Paryż. Przeprowadzamy widza przez dwa takie ważne wydarzenia w życiu Tamary, czyli związek z Tadeuszem Łempickim, potem związek z baronem Kuffnerem. Jeszcze wcześniej jej nauczyciele, czyli m.in. André Lhote – który grał bardzo ważną rolę w jej twórczości. Zabieramy widzów do Paryża, pokazujemy ten Paryż dwudziestolecia międzywojennego, który jest absolutnie niesamowity i przepiękny – robimy to obrazami Łempickiej, ale także oczami innych artystów. Pokazujemy również galerię portretów Tamary, galerię martwych natur, aż w końcu zabieramy naszych widzów nieco dalej, bo do Maroka, do Włoch, aż w końcu do Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Czyli tym śladem malarki się poruszamy za każdym razem, opowiadając o tym, jak wyglądał wówczas świat, co fascynowało artystów i jak wyglądała wtedy rzeczywistość – robimy to nie tylko twórczością Łempickiej, ale i innych malarzy.
CZYTAJ: Wystawa Katarzyny Józefowicz „Od nowa” w Centrum Spotkania Kultur już otwarta
– Wystawę kończy takie piękne zdjęcie. Moim zdaniem piękne, choć Tamara ma na nim już bardzo dużo lat – ono zostało zrobione tuż przed jej śmiercią – na którym ubrana jest w purpurę i oczywiście obowiązkowo ma nakrycie głowy – mówi Katarzyna Mieczkowska. – To zdjęcie, które też jest wątkiem na naszej wystawie, które się powtarza. Zdjęcie takiej starszej Tamary, które według mnie jest taką kwintesencją jej osobowości – niełatwej, ale ciekawej – podsumowuje dyrektor Muzeum Narodowego.
– Wydaje mi się, że największe wrażenie zrobiła Pani, która to prowadziła. Doskonała dziewczyna – emocjami po obejrzeniu wystawy dzieli się para odwiedzających. – Tak, że jeżeli nawet niekoniecznie człowiek się tym interesuje, to ona wprowadziła w ten świat.
CZYTAJ: Wystawa „The Show Must Go On” Piotra Józefowicza w Centrum Spotkania Kultur
– Szansa aby poznać „Kobietę w podróży” jest do 14 sierpnia, czyli do niedzieli włącznie – podsumowuje i przypomina dyrektor Mieczkowska.
W piątek (12.08) i sobotę (13.08) wystawę „Tamara Łempicka” będzie można oglądać od godziny 9:00 do północy, tak samo w niedzielę, jednak z dwugodzinną przerwą – od 18:00 do 20:00 – na oficjalny finisaż ekspozycji.
MaK / opr. KB
Fot. Iwona Burdzanowska