Tu bywał Władysław Jagiełło. Odkrycia kiełczewskiego regionalisty

295954350 5604537129597460 4971969891401095855 n 2022 07 30 145845 2022 09 26 210334

O tym, jak ważne jest poznanie historii swojej małej ojczyzny, debatowali eksperci w Dworku Kołaczkowskich w Strzyżewicach w powiecie lubelskim podczas konferencji „Szacunek do Przeszłości”. Na przykład dzięki działaniom i pasji regionalistów dopiero niedawno natrafiono na dokument z 1416 roku potwierdzający wizytę króla Władysława Jagiełły w miejscowości Kiełczewice, niedługo po bitwie pod Grunwaldem.

Podczas tej wizyty król Jagiełło wraz z wielkim księciem Witoldem wydali glejt zapewniający przywódcom krzyżackim bezpieczny przejazd przez Koronę i Litwę na negocjacje, mające się odbyć nad rzeką Niemen. W jaki sposób natrafiono na dokument potwierdzający tę wizytę, co dokładnie robił w Kiełczewicach król Jagiełło oraz jakie znaczenie dla regionu miała ta wizyta – opowiada Ferdynand Rymarz, członek Strzyżewickiego Towarzystwa Regionalnego w rozmowie z naszą reporterką Karoliną Ryniak.

Kiedy i w jakich okolicznościach odnaleziono dokument potwierdzający obecność króla Jagiełły na tych ziemiach?

– Zajmuję się regionalizmem i pracą historyczną od ponad 50 lat. Wiedziałem o tym od dawna, że król Władysław Jagiełło był w Kiełczewicach, ale nie wiedziałem dlaczego. Dopiero po zdigitalizowaniu wielu dokumentów okazało się, że w Bibliotece Książąt Czartoryskich w Krakowie leży sobie spokojnie piękny dokument wielkiej urody sporządzony przez przyszłego kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, który towarzyszył królowi Jagielle w Kiełczewicach. Tu nastąpiło spotkanie króla ze swoim bratem stryjecznym, wielkim księciem litewskim Witoldem i obaj ci dostojnicy napisali dokument, który był glejtem, listem żelaznym dla mistrzów Zakonu Krzyżackiego, zapraszającym ich, żeby przyjechali na Litwę na rozmowy. Poruszył mnie ten dokument. To było w 2022 roku. Czyli okazało się, że po 50 latach różnych szperań w dokumentach można było to odkryć – opowiada Ferdynand Rymarz.

Jakie tak naprawdę znaczenie dla regionu miała ta wizyta?

– Miała znaczenie przede wszystkim dla powstania parafii. Jan z Kiełczewic – jeszcze nie używał nazwiska Kiełczewski – chciał ją założyć, ale dla jednej wsi nikt nie zakładał nigdy parafii. Na skutek wizyty królewskiej i obecności Zbigniewa Oleśnickiego do tego doszło. Można powiedzieć, że dzięki tej wizycie i tym okolicznościom mogła w 1431 roku, czyli 16 lat po wizycie królewskiej, powstać parafia. Ta wizyta ma dzisiaj znaczenie jako prestiż, jako duma tego regionu –  tu był król, tu był książę, tu wydany był dokument o charakterze międzynarodowym. Bo przecież dotyczył on wspólnej polityki Polski i Litwy wobec Zakonu Krzyżackiego – stwierdza Ferdynand Rymarz.

Należy przypomnieć, że ta wizyta odbyła się już po bitwie pod Grunwaldem…

– Tak, w niedługim czasie. W 1410 roku była bitwa, a w 1416 król obecny jest – jak napisała strona litewska – na łowach w Kiełczewicach. Król lubił polować. Był tu przez tydzień i niewątpliwie polował, bo ta kraina była lesista. To nie był przypadek – król bardzo często sprawował władzę w podróży. Było powiedzenie w średniowieczu: gdzie władca, tam stolica. On bywał w Lublinie, w Parczewie. To były etapy podróży na Litwę i on w tych Kiełczewicach nie był pierwszy raz. Jest to udokumentowane trzy razy – tłumaczy Ferdynand Rymarz.

Jeżeli chodzi o ten dokument to Pan zauważył jego istnienie jako pierwszy?

Dokument był znany zawodowym historykom od dawna, ale dla nich nie stanowił takiego punktu odniesienia. Dla nich, dla zawodowych to był tylko jeden z dokumentów, który wydał król Jagiełło, natomiast dla regionalistów to jest jedyny najważniejszy i najpiękniejszy, bo rzeczywiście jego forma plastyczna jest doskonała – wyjaśnia Ferdynand Rymarz.

W takim razie, jaką rolę odgrywają regionaliści w poznaniu historii  lokalnej społeczności?

– Jest to rola przede wszystkim budowania wspólnoty lokalnej, poczucia tożsamości – ja jestem stąd, a tutaj wiele się działo. Jestem dumny z tego, że był król, był książę. To zresztą niejedyne wizyty – tu bywali poeci, wieszczowie. Cyprian Kamil Norwid mieszkał w tym dworku, w którym jesteśmy . Podczas okupacji ukrywał się przed Niemcami Jan Parandowski… Takich postaci było więcej. Można powiedzieć, że znajomość tych rzeczy buduje wspólnotę lokalną i takie poczucie małej ojczyzny – tłumaczy Ferdynand Rymarz.

Czy zauważa pan, że w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie właśnie taką lokalną historią wśród mieszkańców małych miejscowości?

– Młodzież mało się garnie do znajomości historii regionu. Jest jednak duże zainteresowanie wśród miejscowej inteligencji: nauczycieli, ludzi, którzy tu mieszkają, przeprowadzili się z miasta na wieś, ale powoli wnika to również w tkankę społeczną – stwierdza Ferdynand Rymarz.

Czyli, żeby zostać regionalistą, po prostu trzeba do tego dorosnąć?

– Nie. To trzeba czuć w sercu, trzeba mieć poczucie zrobienia czegoś dla tego regionu, dla rozwoju jego kultury, zwyczajów, tradycji. Myślę, że człowiek się z tym rodzi. Jestem prawnikiem, a zajmuję się – jako moim hobby – historią regionalną – dodaje Ferdynand Rymarz.

Od lat 70. ubiegłego wieku w publikacjach dotyczących historii gminy Strzyżewice w powiecie lubelskim, pojawiały się informacje o kilkakrotnym pobycie na tym terenie króla Władysława Jagiełły. Dzisiejsza konferencja otworzyła cykl „Wioski i małe miasta Lubelszczyzny”.

RyK / opr. GRa

Fot. archiwum

Exit mobile version