Dr Marlena Stradomska: Jeśli straciliśmy bliską osobę, ważne, by nie bać się prosić o pomoc

despair g28ed491d8 1920 2022 10 31 174411

– Jeśli straciliśmy bliską osobę, ważne, by nie bać się prosić o pomoc – mówi dr Marlena Stradomska, ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Jak twierdzi dr Stradomska w rozmowie z naszą reporterką, niezależnie od okoliczności, nie da się przygotować do odejścia kogoś bliskiego. – Niestety do utraty bliskiej osoby, nawet jak mamy wizję tego, że osoba umiera – chudnie, czuje się coraz gorzej albo nawet mamy diagnozę lekarską, że prawdopodobnie danej osobie zostało kilka miesięcy czy lat życia – to i tak ciężko będzie nam się do tego przyzwyczaić, mieć w ogóle taką myśl w głowie, że to jest realne, że moja bliska osoba – mama, tata, narzeczony, mąż czy ktokolwiek inny – mógłby nagle nie funkcjonować w moim życiu. Jest to bardzo trudna sytuacja i przygotowanie się na nią może być wręcz niemożliwe.

CZYTAJ: To symbol Zmartwychwstania i znak pamięci. Ojciec Filip Buczyński o tradycji zapalania zniczy

Jak przeżyć żałobę?

– Żałoba jest czymś bardzo indywidualnym – zaznacza dr Stradomska. – Są takie założenia, że po śmierci męża czy żony ponad 12 miesięcy przeżywamy żałobę. No dobrze, tak też może być, ale co, jeżeli ta relacja była naprawdę jedyna w swoim rodzaju, jedyna w życiu i mamy taką perspektywę, że nikt więcej nie zastąpi tego miejsca. A co wtedy, kiedy dana osoba była dla nas katem i byliśmy w przemocowej sytuacji? To też zupełnie zmieni nam zagadnienie. Ale najważniejszymi elementami, jeżeli chodzi o żałobę, jest 5 faz jej przeżywania. Szok, niedowierzanie, zaprzeczanie temu, co się stało. To jest dosyć naturalne. Miałam kiedyś taką pacjentkę. Ona ponad 12 lat (a u niektórych trwa to dłużej) czekała na swoją mamę z obiadem. Mimo że ta pani już tak dużo lat nie żyła, ta kobieta miała taką perspektywę, że mama wróci. Ta mama miała akurat tragiczną śmierć, bo to był wypadek samochodowy. Byłą to więc nagła śmierć, a to jeszcze trudniejsze.

– Nieprzepracowana żałoba może powodować zaburzenia percepcji dotyczące tego, że to się w ogóle wydarzyło – tłumaczy dr Stradomska. – Późniejszym etapem jest dezorganizacja. To znaczy, na przykład mąż czy żona płaciła rachunki, a teraz wszystko jest na mnie. Nie znam żadnych haseł, jest to dla mnie trudne, skomplikowane i nie chcę się do tego przyzwyczajać. Odczuwam wobec tego bunt, który jest kolejną częścią tych faz. Jestem zła na wszystko i wszystkich. Szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego akurat mi się to przydarzyło, co zrobiłam w życiu, że akurat mnie to spotkało. Będzie to też trudne, bo komu przypisać tę decyzję: Bogu, światu, wojnie, koronawirusowi? Tutaj będzie trudno znaleźć odpowiednią osobę, jednostkę czy kogokolwiek innego, kto jest za to odpowiedzialny. Ostatnia faza to smutek. Trwa ona najdłużej. Smutek, czyli tej osoby nie ma. Pojawia się bunt, pojawia się dezorganizacja, ale jednak smutek jest najdłużej trwającym etapem ze względu na to, że tej osoby może mi po prostu realnie brakować. Życie nie jest takie samo bez tej osoby.

Jeśli zauważymy, że jesteśmy na którymś etapie przeżywania żałoby, to co dalej?

– Tak naprawdę te etapy są bardzo mocno teoretyczne. Możemy od razu przejść do smutku albo możemy przez długie miesiące być w buncie albo dezorganizacji – wskazuje dr Stradomska. – Ale przede wszystkim to jest ten moment, kiedy jest nam gorzej. Jeżeli czujemy cierpienie, czujemy się źle psychicznie, to warto szukać pomocy. Jest taka fundacja „Nagle sami”, która zajmuje się przede wszystkim tym, że osoba straciła bliską osobę w różny sposób, bo tych śmierci jest naprawdę bardzo dużo. Życie warte jest rozmowy. Kiedy mamy kryzys typowo samobójczy, to też przecież rodzina po tym kryzysie zostaje. Tutaj też ważne jest, żeby szukać możliwości, które dają nam pomoc. A to są fundacje, więc łatwiej tę pomoc uzyskać. Zachęcam też do szukania specjalistów na NFZ, żeby szukać możliwości pomocowych – nawet webinary, które są darmowe czy spotkania z osobami, które też straciły bliskich. Można znaleźć takie osoby również na grupach facebookowych. Rzeczywiście bycie w danej grupie z danymi osobami, które przeżywają to samo, może mieć właściwości kojące dla naszej duszy. 

Najważniejsze, by nie tłumić emocji?

– Najważniejsze jest, żeby szukać pomocy. To jest ważne, żeby trochę zostać w domu, trochę przepłakać, przemyśleć, co dalej, co zrobić, jeżeli sytuacja jest bardzo trudna. Niekiedy to są wielkie kredyty, niekiedy czwórka dzieci na utrzymaniu. To nie są takie proste rzeczy. Ale jednak zostawanie w łóżku przez kolejne 2-3 miesiące albo pół roku nie zmieni niczego, a wręcz pogorszy nasz stan zdrowia – podkreśla dr Stradomska. 

A jeśli jednak mamy ochotę cały czas leżeć i płakać?

– Mogę popłakać, mam takie prawo, ale jeżeli będzie to trwało ponad miesiąc, to niestety jest takie zagrożenie, że to może być depresja. Jeżeli przez cały miesiąc totalnie nie chce mi się żyć ani nic robić, to jasne, może to być przeżywanie żałoby, bo też trzeba czasu, żeby wróciło to do normy, ale jednak jeżeli utrzymuje się to dłużej niż mogłoby i widzimy, że kolejne rzeczy są przez nas zawalane, to jednak zachęcałabym do tego, żeby pójść do psychoterapeuty, psychiatry i pomóc sobie zarówno psychoterapią, jak i właśnie lekami, które mogą pomóc nam wyjść z kryzysu – mówi dr Stradomska.

CZYTAJ: Kwestują w szczytnym celu. Zbierają na odnowę najstarszych nagrobków na cmentarzu przy ul. Lipowej

Jak wspominać osoby, które odeszły?

– Zawsze dobrze, zawsze szukać pozytywnych rzeczy. Nawet jeżeli życie nie zawsze jest usłane różami, zawsze szukajmy pozytywnych rzeczy – zachęca dr Stradomska. – Spróbujmy modelować nasze życie tak, żeby gdzieś znajdować ten słoik z dobrymi zdarzeniami każdego dnia, chociażby tę jedną rzecz, która była dla mnie dobra. Niech to będzie ta ekspedientka, która się do mnie uśmiechnęła w sklepie. Szukajmy dobrych spraw. Tak samo, nawet jeżeli osoba już nie żyje, nie ma jej wokół nas, zróbmy z tego coś dobrego, jakieś opowiadanie rodzinne, spróbujmy powspominać dobre chwile, a trudniejsze zostawmy głęboko w sercu. Zawsze możemy to przepracować na psychoterapii.

W Lublinie skorzystać z pomocy psychologicznej można także w Centrum Interwencji Kryzysowej. Placówka świadczy pomoc 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. 

InYa / opr. WM

Fot. pixabay.com

Exit mobile version