Zrównania płac ze średnią krajową dla pracowników domagają się związkowcy domów pomocy społecznej w Lubelskiem. Zaczynali od rozmów z dyrektorami DPS-ów, spotykali się z zarządami powiatów, teraz uczestniczą w sesjach rad powiatów. W poniedziałek 3 października taka sesja odbyła się w Krasnymstawie.
Związkowcy w powiecie krasnostawskim postulowali zwiększenie o 1 tys. zł pensji pracownikom DPS w Bończy, Krasnymstawie i Surhowie, tak by zrównać najniższą płacę ze średnią krajową.
– Nie chodziło tylko o tysiąc złotych – wyjaśnia Małgorzata Guz, koordynatorka Regionalnego Zespołu NSZZ „Solidarność” DPS-ów Lubelszczyzny przy Regionie Środkowo-Wschodnim. – Chcieliśmy, żeby nasi dyrektorzy też powiedzieli, że pracownicy nie zgadzają się z taką płacą i trzeba coś zrobić. Chcieliśmy, żeby starostwa też dostrzegły problem, bo nikt nie przyglądał się tym różnicom, które są w DPS-ach. Dzisiaj ludzie, w tym urzędnicy, dostrzegają ten problem. Miejmy nadzieję, że w przyszłości to pozwoli na wypracowanie takiego systemu, który pozwoli co roku podnosić naszą płacę zgodnie ze średnią krajową – a nie najniższą płacą, którą zawsze goniliśmy. Bowiem na jesieni goniliśmy najniższą krajową ze stycznia. A w tym roku pierwszy raz wyprzedziliśmy najniższą krajową.
Zarząd powiatu wraz ze starostą krasnostawskim Andrzejem Leńczukiem zdają sobie sprawę, że wynagrodzenia są niskie, dlatego podjęli ich waloryzację. Od 1 października pracownicy powiatowych DPS-ów otrzymali 450 zł brutto. – Jesteśmy na stanowisku, by w następnym roku także dokonać takiej waloryzacji. Ale to wszystko będzie uzależnione od budżetu powiatu na 2023 rok. W tej chwili postulaty 1 tys. zł podwyżki jest nie do spełnienia, dlatego że tych środków w budżecie może zabraknąć. Poza tym mogą zwiększyć się koszty utrzymania mieszkańca, a co za tym idzie mieszkańców w naszych DPS-ach może być mniej niż zakładamy – mówi Andrzej Leńczuk.
– Problem z naszą płacą to zamknięte koło – uważa Małgorzata Guz. – Jeżeli podniosą nam płacę, to wzrośnie koszt utrzymania mieszkańca, bo wzrośnie budżet. Jeżeli budżet domu wzrośnie, a nasze płace to 80 proc. całego budżetu, wzrośnie na następny rok koszt utrzymania mieszkańca. Jak dzwonią gminne ośrodki pomocy społecznej, to pytają, jaki jest nasz koszt utrzymania. Jak będzie wysoki, nie trafią do nas podopieczni. Cala sprawa zamyka się na tym – nie możemy wam dać, bo stracimy konkurencyjność. A konkurencyjność powinna polegać na jakości usług, na tym, co mamy w ofercie, jak mamy wyposażone budynki, a nie na tym, jaki jest koszt. Powinien być ustalony jeden koszt.
CZYTAJ: Pracownicy lubelskich DPS-ów chcą więcej zarabiać. Protest podczas sesji rady miasta [ZDJĘCIA]
– To nie jest łatwa praca – zaznacza pracownica DPS-u w Bończy, Agnieszka Szydłowska. – Przychodzę do pracy niby na 8 godzin, ale pracuję więcej. Wyjeżdżając z pracy, odbieram telefony od mieszkańców, którzy proszą mnie, żeby im coś załatwić czy kupić. Gdy przychodzę do pracy, mam zaplanowane zajęcia, ale okazuje się, że podopieczny potrzebuje wsparcia terapeutycznego. Muszę rzucić swoją pracę i pójść z nim porozmawiać – czasami godzinę, czasami więcej. Bo on w tym momencie na 90 mieszkańców czuje się najważniejszy; jego potrzeby wydają mu się najważniejsze. Niestety musimy jakoś znaleźć na to czas i siłę, bo to naprawdę duże obciążenie psychiczne.
CZYTAJ: „Zauważamy odzew ze strony samorządów”. Pracownicy DPS-ów podsumowali protesty w regionie
Na sesji obecni byli także dyrektorzy DPS-ów. – Sytuacja jest naprawdę trudna. Dysponuję blisko 5-milionowym budżetem, z czego 80 proc. to wynagrodzenia – podkreśla dyrektor DPS w Bończy, Mariusz Rysak. – Wynagrodzenia są za niskie, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę sytuację, jaka jest w Polsce, Europie i na świecie. Dlatego bez jakichkolwiek odgórnych zmian systemowych nie jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom, z jakimi przyszły związki zawodowe. Gdybyśmy chcieli spełnić postulaty, potrzebowalibyśmy dodatkowo milion złotych. Nie mogę podjąć decyzji, że wynagrodzenia wzrastają tak znacznie, bo za chwilę nie będą miał pieniędzy w budżecie na funkcjonowanie do końca roku. Sytuacja jest w pewnym sensie patowa. Ale myślę, że trzeba rozmawiać, żeby to jakoś systemowo, ogólnopolsko rozwiązać.
CZYTAJ: Chełm: pracownicy DPS-ów walczą o lepsze wynagrodzenia
– Nie będziemy zdradzać szczegółów co do dalszych działań – mówi Małgorzata Guz. – One zależą od tego, co wydarzy się na sesjach, jak radni potraktują nasz problem. Jeżeli nadal będzie traktowany w taki sposób, że nie da się nic zrobić i zostajemy z tym sami, na pewno będziemy przechodzić do bardziej agresywnej walki. Wiadomo, że nie możemy odejść od łóżek pacjentów. I na tym wszyscy bazują. My tworzymy dom. To nie szpital, to nie miejsce, z którego pacjent zostanie wypisany do domu. To jest dom, gdzie ludzie są 24 godziny na dobę i potrzebują opieki.
Związkowcy jeszcze raz mają spotkać się z Radą Powiatu Krasnostawskiego (najprawdopodobniej odbędzie się to na posiedzeniu łączonych komisji), by wypracować propozycje zmian systemowych.
4 października przedstawiciele NSZZ „Solidarność” wezmą udział w sesji Rady Powiatu w Świdniku.
AP / opr. WM
Fot. AP