2 listopada to Dzień Zaduszny, czyli wspomnienie wszystkich, którzy odeszli. Kapłani zachęcają do modlitwy za każdą zmarłą osobę – niezależnie od jej wyznania czy pochodzenia.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Cmentarz na ul. Lipowej nocą
– Coraz mniej osób myli Wszystkich Świętych z Dniem Zadusznym, a to cieszy – mówi w rozmowie z Filipem Karmanem proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Lublinie, ks. Arkadiusz Paśnik. – Pierwszy dzień to uroczystość Wszystkich Świętych. Można powiedzieć, że to imieniny wszystkich, a tak naprawdę oddajemy cześć Bogu, który jest święty. Natomiast Dzień Zaduszny – drugi dzień tych świąt – to dzień, w którym wspieramy naszą modlitwą wszystkich wiernych zmarłych. Wszystkich, którzy odeszli do wieczności, ale którzy sami sobie pomóc nie mogą i oczekują tej pomocy od nas.
Czy nie dostrzega ksiądz pewnego konfliktu, że tak naprawdę tłumne ruszenie na groby powinno być właśnie dzisiaj, a nie wczoraj?
– Ale nic nie pokona życia. Bo to są dni wolne i myślę, że ludzie rozumieją to doskonale. Ktoś przyjechał, ktoś się z kimś spotkał. Jestem urzeczony tym i oby jak najdłużej trwały te święta. Nie walczyłbym, kopii bym nie kruszył, czy to pierwszego byśmy poszli, czy to drugiego.
A co dla księdza oznacz Dzień Zaduszny? Nie dla księdza jako duchownego, ale jako człowieka, Polaka, katolika?
– Może to dziwnie zabrzmi, ale czekam na spotkania z umarłymi. Ciągle pędzimy. Widzę twarze ludzi. Bardzo lubię się modlić twarzami. Nie mówić nic, nie prosić o nic, nie dziękować, nie przepraszać, choć to też ważna i podstawowa modlitwa. Często modlę się twarzami. Widzę zdjęcia z życia tych osób. Kiedy ktoś umiera, to coraz częściej stawiamy zdjęcie zmarłej osoby. Przeważnie jest to zdjęcie uśmiechnięte, pełne życia. I to nas jeszcze bardziej przybliża. Dla mnie osobiście jest to święto spotkania.
Zauważa ksiądz jakąś zmianę wśród swoich parafian, jeżeli chodzi o celebrowanie Dnia Zadusznego?
– Choćby dzisiaj dużo osób przyszło na mszę na 7.00, 8.00. Dobrze dziś została w te dusze ludzkie wpojona pamięć o zmarłych, ta więź. Bo ona wynika z religijności, ale i z naturalnej potrzeby serca. Dla nas śmierć nie kończy wszystkiego. Dobrze to czujemy, kiedy ktoś umiera, a miłość trwa dalej.
Co z osobami innych wyznań, które są w Polsce tymczasowo czy na stałe, które tu mieszkają i też na pewno mają potrzebę o swoich bliskich wspomnieć? Pytam o Ukraińców, którzy tutaj są i są innego wyznania, ale przecież prawa i potrzeby mają takie same.
– Gdybym znalazł się w ich sytuacji, poszedłbym na cmentarz. W Lublinie mamy cmentarz prawosławny przy ul. Lipowej, jeżeli ktoś tego potrzebuje. Coraz częściej szukamy takich przestrzeni ciszy, w których możemy jakoś zatrzymać się, żeby przemyśleć swoje życie. Myślę, że nasi bracia z Ukrainy mogą to odnaleźć właśnie na tym cmentarzu, w cerkwi i w tych miejscach, gdzie po prostu jest sprawowany kult i ich specyficzna modlitwa za zmarłych. Te pomniki, które są u nas przed kościołem, są też dla wielu ludzi symbolicznymi grobami ich zmarłych, którzy zginęli w Katyniu czy zostali zamordowani w obozach. Często widzę, jak w tych dniach ludzie tu przychodzą, palą lampki swoim bliskim zmarłym, których grobów nie ma. Są albo symboliczne, albo to tylko ten grób w sercu. Czy jesteśmy katolikami, czy protestantami, czy prawosławnymi to ból po stracie jest taki sam, bo jesteśmy ludźmi.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Dzień Wszystkich Świętych na cmentarzu przy ul. Lipowej
W obrządku wschodnim Radonica, czyli odpowiednik Święta Zmarłych, świętowany jest 9. dnia po Wielkanocy.
Na kilkudziesięciu cmentarzach w całej Polsce ustawiono głazy z ukraińską flagą. Mają one symbolicznie upamiętniać ofiary wojny i być miejscem, gdzie Ukraińcy mogą wspomnieć swoich bliskich.
FiKar / opr. AKos
Fot. Iwona Burdzanowska