50 obrazów, około 100 zdjęć, a także grafiki komputerowe. W Centrum Spotkania Kultur można oglądać prace Zdzisława Beksińskiego.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Wernisaż wystawy „Beksiński w Lublinie”
– Twórczość Beksińskiego balansowała na granicy ilustracji – mówi Mariusz Drzewiński, dyrektor do spraw programowych Centrum Spotkania Kultur. – Mówi się, że był samoukiem, bo de facto nie kończył żadnej akademii. Tej dość trudnej techniki laserunkowej nauczył się sam. Malował na płytach pilśniowych. Sam mówił, że nie odnosi się do niczego. Jego nie interesował świat dokoła, tylko on tworzy swój świat w obrazach.
– Beksiński sam mówił, że na początku swojej pracy twórczej, szczególnie w malarstwie, to był przez niego określany styl, który się nazywał „realizmem fantastycznym”, czyli coś, co przedstawiało jakąś rzecz, która była bliska naszej wyobraźni, ale umieszczona w jakimś fantastycznym anturażu czy fantastycznej przestrzeni, metafizycznej przestrzeni – mówi Janusz Barycki z Fundacji Beksiński. – On to określał właśnie mianem „realizmu fantastycznego”.
– W 1964 roku bodajże miał pierwszą wystawę i jeszcze jako nieznany przecież artysta sprzedał wszystkie prace – mówi Mariusz Drzewiński. – On je dość dobrze sprzedawał, a teraz, z tego, co pamiętam, jego ostatnia praca dwa lata temu poszła chyba za prawie 2 miliony złotych na aukcji.
– Nigdy nie sugerował nic, co miało być na obrazie. Nie było tytułów obrazów, czy jakichkolwiek prac, które robił – mówi Janusz Barycki. – Z wyjątkiem może kilku fotografii tych tytułów nie było. Tak samo podpis – też nie chciał angażować widza w jakieś inne rzeczy związane z działalnością pozaartystyczną, więc nawet podpis był na obrazach z tyłu, a nie z przodu.
– Na wystawie prac Beksińskiego byłam chyba w Łańcucie i na pewno to jest świetne przeżycie, bardzo piękne prace, przerażające, ale jednocześnie piękne. Warto, bo to przecież słynna postać – mówią odwiedzający wystawę.
– Zestaw prac tak pomyślany pozwala zapoznać się z szerokim okresem twórczości Beksińskiego, z jego ewolucją artystyczną, dojrzewaniem artysty, a jednocześnie oddaje to, co najważniejsze: klimat, atmosferę tego malarstwa – mówi Jarosław Serafin z Muzeum Historycznego w Sanoku. – Skonfrontowanie się z tymi pracami to zawsze pretekst do głębokiego przeżywania.
– To wydobycie pewnych emocji, które, jak twierdził Beksiński, nie są osiągalne oglądając same obrazy – zaznacza Janusz Barycki. – On twierdził, że na przykład muzyka jest w stanie doprowadzić go do łez, natomiast oglądanie obrazu nigdy. My, idąc w tym kierunku, zrobiliśmy taki pokaz, który ilustruje jego twórczość malarską muzyką, której słuchał podczas malowania. W związku z tym to zderzenie muzyki, której słuchał, z tym, co powstawało podczas słuchania tej muzyki, daje pewien ciekawy, emocjonalny efekt i myślę, że dlatego warto to zobaczyć. To rzecz wyjątkowa.
Poprzez doświadczenia Virtual Reality będzie można również zajrzeć „do środka” obrazów malarza.
Wystawę „Beksiński w Lublinie” można oglądać w Galerii Wystaw Czasowym w Centrum Spotkania Kultur. Będzie ona dostępna do 29 stycznia.
Wykorzystany w materiale fragment archiwalny pochodzi z filmu „Z wnętrza”.
InYa/ opr. DySzcz
Fot. Iwona Burdzanowska