W krasnostawskim sądzie rejonowym miał zapaść wyrok w głośnej sprawie topienia psa przez mieszkankę Borowicy z gminy Łopiennik Górny. Zamiast tego jest zwrot w postawie oskarżonej i odroczenie.
Chodzi o czyn 31-latki, która w worku z cegłą wrzuciła swojego psa rzeki. Czworonoga uratowali przypadkowi świadkowie tego zdarzenia – sąsiadki kobiety.
Oskarżona na policji przyznała się do winy, ale na pierwszej rozprawie odwołała zeznania i konsekwentnie utrzymywała, że z topieniem psa nie ma nic wspólnego. Na kolejnych rozprawach przesłuchiwano powołanych świadków, w tym małoletnią, która razem z matką widziała całe zajście i ratowała zwierzaka. Dziś sąd odczytał opinię biegłej psycholog potwierdzającą wiarygodność zeznań dziewczynki. Strony wygłosiły mowy końcowe, a poproszona o zabranie głosu oskarżona stwierdziła, przyznaje się do winy i wyraża skruchę.
– Jesteśmy zdumione – komentowała po rozprawie koordynator krasnostawskiej grupy Fundacji Viva Anna Żuk. – Zdziwiłam się, że oskarżona zmieniła swoje podejście ponieważ na poprzednich sprawach zaprzeczała, twierdziła, że jej tam nie było, a o całej sprawie dowiedziała się z Facebooka.
Zapytana, dlaczego usiłowała zabić psa, oskarżona wyjaśniła, że oddanie go do schroniska wydało się problematyczne. Tak samo jak to, że kundel uciekał na kilka dni i mógł narazić ją na straty, na co rzekomo zwracała jej uwagę policja.
Dla obrońców praw zwierząt zaskoczeniem była też sugestia sędziego o zmianie kwalifikacji czynu, z czym nie zgodził się oskarżyciel posiłkowy weterynarz Agnieszka Cichosz. – Jestem zdziwiona stanowiskiem sędziego, który sugerował obniżenie kwalifikacji czynu ze znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem (grożący karą pozbawienia wolności do lat 3), na kwalifikację czynu znęcanie się nad zwierzęciem bez okrucieństwa. Według mnie próba zabicia zwierzęcia jest okrucieństwem, nawet kara 3 lat jest niską. W karierze zawodowej spotkałam się z różnymi sytuacjami, ale po raz pierwszy miałam do czynienia z tak drastyczną sytuacją. Trafił do mnie pies, który jeszcze był w worku, mokry, wystraszony, zziębnięty oraz panie chaotycznie opowiadające o tym, co się stało. Badając zwierzaka stwierdziłam, że ma temperaturę poniżej normy, dostał leki przeciwwstrząsowe, został ogrzany i wysuszony. Badania krwi wykazały niedożywienie, obniżony poziom glukozy. Wtedy ważył 14 kg, minęło 2 miesiące obecnie waży ponad 20 kg. To ogromna różnica.
– Przez długi czas bał się wszystkiego – zauważa Małgorzata Celej, obecna właścicielka psa Bingo (na zdj.). – Widać, że był bity. Bał się mężczyzn. Jak usypiał to miał koszmary, zrywał się, piszczał przez sen, bał się każdego podniesionego głosu, uniesionej ręki, gwałtownych ruchów. Okazało się też, że pies ma uszkodzoną łapę, to było stare zdarzenie co najmniej sprzed roku, miał zupełne zwichnięcie stawu biodrowego. Gdy znalazł się u kochających ludzi stał się zupełnie innym psem – nie widać strachu w jego oczach, nie ucieka.
Nowa właścicielka ma nadzieję, że oskarżona zostanie ukarana, a wyrok będzie też przestrogą dla innych. Jednak oskarżona poprosiła o łagodny wymiar kary w zawieszeniu. Argumentowała, że ograniczenie wolności uniemożliwi jej rozpoczęcie pracy, którą ma zacząć od kwietnia. W obliczu nowych okoliczności sąd postanowił odroczyć sprawę.
Sąd wyznaczyła kolejną rozprawę na najbliższy poniedziałek (26.02). Obrońcy praw zwierząt liczą, że w tym dniu zapadnie wreszcie wyrok w tej bulwersującej sprawie.
DoG
Fot. Dominik Gil / zdjęcie psa Bingo – Małgorzata Celej