Kontrowersje wokół zdarzenia, jakie miało miejsce w międzyrzeckim szpitalu. Na izbę przyjęć trafiła rodząca kobieta – chwilę przed tym dyżurujący lekarz położnik na kilkanaście minut opuścił swoje miejsce pracy.
Ostatecznie kobietę przewieziono do szpitala w Białej Podlaskiej. Cała sytuacja odbija się na wizerunku oddziału ginekologiczno-położniczego międzyrzeckiej lecznicy, o którego przetrwanie walczą zarówno pacjenci, jak i personel.
– Pacjentka trafiła na izbę przyjęć do międzyrzeckiego szpitala ze skierowaniem do oddziału wewnętrznego z rozpoznaniem dotyczącym bólu kręgosłupa – mówi dr Andrzej Barszczewski: – Nie było tam w ogóle mowy o ciąży. Pacjentka do tej ciąży się nie przyznawała, a po trafieniu do szpitala badał ją lekarz z oddziału wewnętrznego. Dopiero konsultant z chirurgii rozpoznał i podejrzewał, że może być w ciąży. Z powodu krwawienia lekarz uznał, że może to być przedwcześnie oddzielające się łożysko, a ciąża jest 6-7-miesięczna. U nas rodzą się tylko dzieci powyżej 35 tygodnia. Lekarz zdecydował o tym, że najlepszym rozwiązaniem dla matki i dziecka będzie szybki transport do Białej Podlaskiej. Zrezygnował więc z konsultacji ginekologicznej. Byłem na oddziale po wezwaniu w ciągu kilku minut, a dyżur pełniłem, ponieważ zastępowałem panią doktor, która miała swoje osobiste problemy i poprosiła mnie o to. Nie wiedząc o tym, nie miałem swoich leków, poczułem się gorzej i zdecydowałem się pojechać po te leki do domu, żeby je szybko zażyć i wrócić do szpitala.
Lekarz, którego nie było w pracy, złożył pisemne wyjaśnienia.
– Pana doktora nie było przez pół godziny, kiedy akurat była potrzeba – mówi dyrektor placówki, Wiesław Zaniewicz: – Nie poinformował nikogo, że opuszcza szpital. Personel wiedział, ale izba przyjęć nie. Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło i że zdążyliśmy dojechać do szpitala wojewódzkiego, ale co by było, gdybyśmy nie zdążyli? Druga sprawa jest taka, że osoba dyżurująca ma pewne obowiązki. To nie jest sklep, który można zamknąć. W tej chwili analizuję jeszcze dokument. Jestem w kontakcie z prawnikiem. Na pewno zostaną podjęte jakieś kroki.
Sytuacja, jaka miała miejsce w szpitalu, w negatywnym świetle stawia oddział ginekologiczno-położniczy, który walczy o przetrwanie.
– Jest to bardzo smutna i przykra sytuacja zarówno dla szpitala, jak i władz powiatu, bo my jesteśmy organem prowadzącym dla tego szpitala – mówi starosta powiatu bialskiego Mariusz Filipiuk: – W najbliższym czasie będziemy mieli pełne informacje co dalej. Jeżeli z tej całej sytuacji wyłączy się polityka, jesteśmy w stanie dojść do porozumienia.
CZYTAJ: Międzyrzec Podlaski: ciąg dalszy batalii o porodówkę
Z powodu strat finansowych, jakie ponosi oddział ginekologiczno-położniczy międzyrzeckiego szpitala, dyrekcja rozważa różne opcje jeśli chodzi o dalsze losy oddziału, m.in. zakłada likwidację oddziału położniczego.
– 2 kwietnia odbyło się spotkanie z pracownikami, gdzie przedstawiłem, że w związku z malejącą ilością urodzeń w naszym szpitalu, proponuję zostawić ginekologię, rozszerzyć zakres operatywy o nowe świadczenia zdrowotne, a wygasić położnictwo – mówi Wiesław Zaniewicz: – Ale w naszym kraju dzieje się bardzo dużo. Być może znajdą się środki. Na tę chwilę rozważam różne możliwości.
Ostateczną decyzję co do losów oddziału ginekologiczno-położniczego podejmie rada powiatu.
W ubiegłym tygodniu rada społeczna szpitala w Międzyrzecu Podlaskim przyjęła plan naprawczy szpitala. Zakładał on m.in. wygaszenie oddziału ginekologiczno-położniczego w ciągu trzech lat.
CZYTAJ: Międzyrzec Podlaski: rada społeczna szpitala za likwidacją porodówki
MaT (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com