Z zalewu Żółtańce koło Chełma wyłowiono już ponad 2 tony martwych ryb i nadal nie jest znana przyczyna ich śnięcia. Badania wody przeprowadzone przez chełmską delegaturę Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska nie wykazały nieprawidłowości w składzie wody w zbiorniku i jego dopływie.
– Próbujemy ustalić przyczynę, ponieważ kolejny raz badania wody nic nie wykazują. Podobnie było trzy lata temu, dlatego podejmiemy pewne działania na przyszłość – mówi dyrektor Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Obrony Cywilnej Urzędu Gminy Chełm, Mirosław Mysiak. – Może wczesną wiosną na tym rurociągu, którym doprowadzamy wodę bezpośrednio z rzeki do zbiornika, należy zainstalować jakiś filtr. Chociaż bardziej skłaniałbym się ku temu, żeby po prostu wczesną wiosną zamykać dopływy. Jest to jednak pewne zagrożenie, bo gdy przyjdzie lato i parowanie wody, będziemy mieli niedobory. Później rzeki mają niskie poziomy i nie uzyskamy aż takiego poziomu w naszym zbiorniku.
CZYTAJ: Śnięte ryby w zalewie Żółtańce
– Mam taki swój, prywatny stawik. Niecałe 100 metrów – mówi właściciel stawu przy zalewie Żółtańce, Ryszard Sadowski. – Zauważyłem, że mam ten sam problem. Tylko u mnie ryby zdychają w małych ilościach. Wyjąłem ze stawu około 40 sztuk różnego rodzaju ryb. Ale nie należały one do wszystkich gatunków. Myślałem, że kupiłem chore ryby do stawu. Ale wówczas wszystkie zdechłyby, jak stało się to w zalewie Żółtańce. Tam normalnie jest masakra; zdychają wszystkie gatunki – sumy, sandacze, szczupaki – wszystko, po kolei.
CZYTAJ: Wzrasta liczba śniętych ryb w zalewie Żółtańce
– Pierwszym razem woziliśmy 540 kg. Drugim razem 1340 i wczoraj 600. Razem to 2460 kg. Z wody wyjęliśmy ponad 2 tony martwych ryb. Niektóre są nie do wyjęcia, ponieważ znajdują się na dnie – mówi dyrektor biura Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Chełmie Krzysztof Daniłów. – Mamy świadectwo zdrowotności materiału zarybieniowego, przeprowadzone przez Instytut Weterynaryjny w Puławach. I to w bardzo szerokim zakresie, bo posiadamy badania sekcyjne, toksykologiczne, na obecność bakterii i wirusów. To wszystko nie jest wynikiem chorób ryb, które sprowadziliśmy.
– Tam jest taki rów melioracyjny. Złapałem z niego trochę wody do stawu – mówi Ryszard Sadowski. – Być może to było przyczyną. Nie mam pojęcia. Rolnicy nawet koło mojego stawu nie patrzą na nic, tylko „zasuwają” z opryskiem i nie patrzą, czy zatrują, czy nie.
– Dzisiaj skierowaliśmy pismo do Urzędu Gminy, że jako długoletni użytkownicy zbiornika, ponoszący koszty jego utrzymania i koszty zarybień, mamy prawo żądać wyjaśnienia sprawy dotyczącej śnięcia tych ryb – informuje Krzysztof Daniłów. – W związku z tym prosimy o skierowanie do odpowiednich organów zawiadomień w celu ustalenia przyczyny i ustalenia sprawców.
– Wystąpimy do sołtysów oraz do większych rolników, którzy mają pola w pobliżu rzeki i zbiornika wodnego, z sugestią, żeby opryski, które są konieczne, wykonywali przy bezwietrznych dniach, bo dobra praktyka rolnicza wskazuje, kiedy można to robić – mówi Mirosław Mysiak. – Może być tak, że np. przy wietrze chmura tych preparatów jest przenoszona na zbiornik i to może powodować zatrucie. Staramy się uświadomić rolnikom, że mogą powodować takie zagrożenia. Musimy podjąć jakieś działania.
Urząd Gminy w Chełmie planuje jutro (07.05) wyłowienie ryb i przekazanie ich do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach. Tam ryby zostaną przebadane na obecność toksyn.
RyK/WP
Fot. Krzysztof Daniłów / nadesłane